Joanne
Właściciel Stajni
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:07, 30 Cze 2010 Temat postu: Cross - skoki do 110 cm w terenie |
|
|
Postanowiłam przygotować się lepiej do debiutu w skokach. Dla urozmaicenia zamiast gnić na placu chciałam poszaleć z Puńkiem trochę w terenie, jednak był to wciąż trening, a nie teren. Za przeszkody miały nam służyć różne płoty, kłody, żywopłoty i inne rzeczy. Dodatkowo przed treningiem wraz z Almirą i Filipem przytargaliśmy na pobliskie łąki kilka stojaków i drągów, które następnie elegancko zamaskowaliśmy i ozdobiliśmy, by przypominały bardziej przeszkody naturalne. Gdy przyszłam Almira akurat skończyła czyścić małemu kopyta.
-Dzięki, że go wyczyściłaś, inaczej bym się z tymi papierami nie wyrobiła - Uśmiechnęłam się do przyjaciółki i wzięłam z ziemi ochraniacze kuca.
-Proszę bardzo. Dokładnie przed sekundą sprowadziłam go z karuzeli, więc nie musisz przeprowadzać rozgrzewki - Odwzajemniła uśmiech po czym wzięła siodło i zarzuciła na grzbiet karuska. Pozakładałam mu na nogi nowe ochraniacze i wzięłam z skrzynki kaloszki, które również umiejscowiłam na jego chudych nóżkach. Po zabezpieczeniu nóg wzięłam w dłoń ogłowie i założyłam na zgrabną główkę wałaszka. Pozapinałam wszystkie paski, sama założyłam kask i idziemy przed stajnię. Tam dociągnęłam popręg, ustawiłam sobie strzemiona i wsiadłam na Punia.
Żwawym stępem ruszyliśmy w stronę bramki, która była ciekawym urozmaiceniem każdego terenu Po przejechaniu przez nią i wjechaniu na drogę kłus. Rzeczywiście - mały był bardzo dobrze rozgrzany i nie nosiło go tak bardzo jak ostatnimi czasy. Chwila kłusa po drodze i na najbliższym rozdrożu skręcamy w lewo, na łąkę, gdzie ustawionych było kilka przeszkód o wysokości do 50 cm. W pewnym momencie z krzaków wyleciało stado ptaków, na co kary zupełnie niepostrzeżenie wypruł galopem z brykami i mnie zrzucił. "Jednak z kucyków najłatwiej zlecieć" - zaśmiałam się w duchu i wstając nałożyłam wodze na głowę Punia i ponownie wskoczyłam na jego grzbiet. Sprawdziłam popręg - luźny. Mogłam się domyślić. Dociągnęłam go i z miejsca kłusem. Po chwili wyjechaliśmy na pierwszą łąkę. Wyszukałam w trawie kilka specjalnie poustawianych na kłus gałęzi drzew i najechałam na nie. Puniek spokojnie przez nie przeszedł zarówno za pierwszym, jak i trzecim razem. No to jedziemy na niewielką, mającą może z 30 cm wysokości kłodę. Również spokojnie przy każdym podejściu, więc jedziemy na krzaki mające ok. 50 cm. Punio oddał 3 ładne susy i stwierdziłam, że jesteśmy rozgrzani. Zagalopowałam i wróciliśmy na ścieżkę. Pogalopowaliśmy trochę głębiej w las i po lewej stronie odbiliśmy w wąską, wilgotną ścieżkę na następną polankę, tym razem z przeszkodami już do 110 cm. Jechaliśmy dość długo, ale się nie nudziliśmy. Teren był nieco pofalowany i momentami mocno błotnisty, momentami też suchy i na drodze mieliśmy także atrakcję w postaci skoków przez rowy, kłody, krzaki, gałęzie i hyrdy do 80 cm. Tak więc rozskakani i rozgrzani wyjechaliśmy w końcu stępem na ową polanę.
Dałam karemu złapać oddech, zapoznałam z kilkoma przeszkodami i zaczynamy. Pozbierałam wodze, przyłożyłam łydki i płynne zagalopowanie, nakierowanie na płotek wysokości 90 cm. Punio wybił się mocno, pewnie i płynnie pokonał przeszkodę miękko lądując na nieco podmokłej trawie. Kolejną przeszkodą był blankiet, na który trzeba było wskoczyć, pokonać niewielką kłódkę i zgalopować po stromym zjeździe na dół. Poluźniłam wodze utrzymując jednak kontakt, przyłożyłam mocniej łydki i udał nam się władować piętro wyżej. 3 fule galopu i lekki skok przez niewielką, mającą ok. 50 cm kłódke. Przy stromym zjeździe zwolniliśmy mocno, zjechaliśmy ostrożnie i zmieniając nogę na lewą pojechaliśmy w bok, na koperto-stacjonatę 100 cm złożoną z kilku dość grubych konarów. Punio już chciał wyhamować, jednak mocna łydka z palcatem były doskonałym przekazem wiadomości, że ma skoczyć. Wybił się mocno w górę i poleciał daleko, twardo lądując i w ostatniej chwili ratując nas przed upadkiem. Poklepałam go mimo wszystko, bo skoczył i mocnym galopem wprowadziłam go do rowu z wodą. ładnie zeskoczył ostrożnie lądując, prychnął kilka razy niezadowolony, a po kilku fulach elegancko wydostaliśmy się na suchy ląd. Zakręciłam na prawo, kierując malucha na oksera z grubych konarów, mierzącego sobie przynajmniej 100 cm, ale nie więcej niż 110. Punio, mocno posłany do przodu skoczył chętnie i lekko, lądując słusznie na lewą nogę. Teraz naszym oczom ukazał się szereg 3 przeszkód co jedno fule, mających kolejno 90, 100 i 110 cm, był to wąski front, więc zamknęłam Punia w pomocach i jedziemy. Pierwszy skok- bardzo ładnie. Drugi - okej, trzeci - bardzo fajnie. Zadowolona poklepałam Puniaczka i spokojnym galopem jedziemy w stronę kombinacji domek 100 cm -(3 fule)- murek 110 cm -(4 fule)- 3 schodki -2 fule- ławka 105 cm. Kucyk chętnie pogalopował na przeszkody. Domek przeskoczył bez zawahania, tak samo było z murkiem. Na schodkach raz się lekko zawahał, jednak skoczył. Na ławkę wybił się mocno i pewnie, miękko lądując po drugiej stronie. W końcu naszym oczom ukazała się końcówka trasy. Jadąc mocnym galopem skierowaliśmy się na szlaban 110 cm. Skoczony bez problemu szybko zniknął z naszych głów, bo pojawił się grzybek, na którego trzeba było kucyka wycelować. Dekoncentrował też fakt, że właśnie wgalopowaliśmy w wodę. Punio mocno wybił się na przeszkodę, zrobił 2 fule i znów się wybił, tym razem na hyrdę, po której było już sucho. Pełnym galopem najechaliśmy na sheep feedera i ukończyliśmy trasę bez niepożądanych przeżyć.
Galopując już dużo spokojniej dałam karemu luźną wodzę, poklepałam sowicie i wjechaliśmy na ścieżkę prowadzącą wprost do stajni, już bez atrakcji. kucyk parskał zadowolony, szedł spokojnie, ale chętnie. W końcu zwolniliśmy do kłusa, po 5 minutach do stępa, bo naszym oczom ukazały się budynki stajni. Dotarliśmy na miejsce w nieco ponad 15 minut. Punio, rozstępowany i pełen stoickiego spokoju grzecznie zatrzymał się przed budynkiem. Zsiadłam z niego, poluźniłam popręg, podpięłam strzemiona i ruszyliśmy do środka.
Przed boksem kuca rozsiodłałam, wytarłam, na myjce schłodziłam i umyłam mu nogi, potem chwilę pomasowałam, pogłaskałam, poprzytulałam i w końcu wpuściłam dopieszczonego rumaka do boksu, gdzie podarowałam mu 2 marchwie, które ochoczo schrupał. Uśmiechnięta zamknęłam drzwiczki, pozbierałam sprzęt i odniosłam na miejsce.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Joanne dnia Pią 19:32, 11 Mar 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|