Małe skoki i ujeżdżenie na oklep

Joanne

Ponieważ ostatnio nie planowaliśmy startów w większych zawodach postanowiłam trochę odpocząć od zwykłych treningów i pojeździć sobie na oklep. Punio był bardzo wygodny, więc nie było problemu. Przyszłam do stajni, wyciągnęłam karuska z boksu i szybko wyszorowałam. Punio wyraźnie cieszył się z kolejnej jazdy, tak samo jak ja. Dużo do niego gadałam, przytulałam się i śmiałam. Miewam takie momenty, kiedy cofam się do podstawówki x] Gdy już kucyk był czysty i lśniący założyłam mu ochraniacze i sidepull (tak, pojeździmy bez wędzidła), który wzbudził u niego wyraźne zainteresowanie. Poklepałam wałaszka, który międlił cały czas pyszczkiem i z niewielkim trudem wdrapałam się na jego grzbiet. Bijące od niego ciepło było wręcz wspaniałe. Przyłożyłam lekko łydki i stępem wyjechaliśmy na półhalę. Stało tam kilka miniaturowych przeszkódek, żadna z nich nie miała więcej niż 50 cm, więc tak rekreacyjnie możemy coś kicnąć Smile

Stępowaliśmy ponad 10 minut, potem na lekkim kontakcie rozpoczęliśmy kłus. Punio ładnie schodził z głową, podstawiał zad i był bardzo zaangażowany w jazdę, mimo iż zupełnie tego od niego nie wymagałam. On kłusował zadowolony parskając co chwila, a ja wesoła siedziałam ja dziecko z bananem na twarzy wysiadując jego mięciutki kłusik. Jeździliśmy po dużych i małych łukach, często wykonywaliśmy slalomy, serpentyny, wężyki, koła i wolty, zmiany kierunków. Wszystko było dla kucyka proste i wykonywał to od najlżejszych pomocy. Wystarczyło przesunąć łydkę w tył, odstawić troszkę wewnętrzną wodzę i zaczynał się wyginać. Zależnie od siły pomocy robił to większe, to mniejsze koła, ostrzejsze i mniej ostre zakręty etc. W końcu kilka razy skoczyliśmy przez stojącą sobie kopertkę 30 cm. Punio ładnie chodził, nie mogłam mu nim zarzucić. Gdy już kopertka przestała być ciekawa zaczęliśmy chody boczne. Przyznam, że raz mało z niego nie spadłam, na początku, bo sądziłam, że będzie łagodniej wykonywał tą figurę Smile

W końcu chwila stępa.
-No i co mały? Fajnie jest? - Powiedziałam przytulając się do jego ciepłego ciałka. Gdy już odpoczęliśmy ruszenie kłusem ze stój. Bardzo ładne i błyskawiczna reakcja na łydkę. Poklepałam Puniaczka i żucie z ręki. Potem popuszczałam raz prawą, raz lewą wodzę jeżdżąc po kole. W końcu przestałam się bawić wodzami i w narożniku galop. Punio strzelił lekko z zadu i ruszył szybkim, miękkim galopem. Pogalopowaliśmy sobie kilka kółek, zrobiliśmy 2 wolty i wyjazd na środek, gdzie wykonaliśmy lotną. Po niej Punio bryknął i parsknął. Ja cały czas siedziałam przyklejona do jego grzbietu i nie karałam go za podbrykiwanie przy ruszeniu galopem czy lotnej - kucyk miał dużo energii i wyraźnie miał z tej jazdy radochę.
Gdy już się rozgalopowaliśmy nakierowałam karego na stacjonatę 50 cm. Nawet nie poczułam, kiedy ją przeskoczył, on chyba też sobie nic z niej nie robił. Jeszcze 2 skoki i zmiana kierunku. Poklepałam Punia i galopem z drugiej strony. Tym razem kucyk się ożywił i nawet postarał się nad przeszkodą, co odczułam, ale i tak jazda była bardzo komfortowa Smile

Wykonaliśmy jeszcze 2 skoki przez stacjonatkę o po ostatnim z nich od razu nacieramy na doublebarre 40/50 cm, które Punio pokonał bardzo ładnie zarówno za pierwszym, jak i drugim razem. Po doublebarre najechaliśmy sobie na okserka 50 x 50. Karusek wybił się w dobrym momencie i stylowo pokonał przeszkodę. Jeszcze 2 razy z tej strony, potem lotna i z drugiej. Pierwszy skok - super, drugi nieco niestaranny, ale trzeci wzorowy. Pochwaliłam Punia i jedziemy nasz gigantyczny parkur.
Z prawej nogi jedziemy na kopertę. Skokiem bym tego nie nazwała, ale poszło czysto, więc zmiana nogi i podjeżdżamy do bandy, by dobrze wycelować na stacjonatkę. Punio na spokojnie i bez pośpiechu podjechał do niej, skoczył i równie spokojnie galopował już po niej, ale na prawą nogę. Zawróciliśmy i na doublebarre. Kary skoczył go jakby nigdy nic, tak o, od pstryknięcia palcem. Poklepałam go i po podjechaniu do ściany wyjazd na przekątną na oksera. Tu Punio zrobił się ambitny i skoczył oksera z zapasem i nawet się przejął i postarał! Po lądowaniu galopowaliśmy już na lewą nogę, więc pochwaliłam go i kilka kół w szybkim, wyciągniętym galopie. Dałam wałaszkowi luźną wodzę i po jakiś 5 kołach zwolniłam galop, nakierowałam kuca na środek hali i lotna, po której jedziemy na ścianę i w przeciwnym kierunku też mocny galop. Radość Puniaczka była nieopisana - galopował najszybciej jak mógł, wyrzucał nóżki przed siebie i machał od czasu na czasu główką z radości, kilka razy lekko bryknął, jednak tak, że ciężko by było zlecieć przy takim brykaniu Smile

Ja tylko siedziałam w czymś-a-la-półsiad i starałam się mu nie przeszkadzać jednocześnie sama mając z tego galopu niezłą frajdę.
W końcu gdy oboje się zmęczyliśmy przejście do kłusa, chwila kłusa i stęp. Rozstępowałam Puńka przez 15 minut i wracamy do stajni.
Tam zdjęłam mu ochraniacze i na bezwędzidłówce zaprowadziłam na myjkę. Zlałam mu nogi, umyłam kopytka i wracamy pod boks. Sidepull zamieniłam na kantar i dałam karemu marchew, następnie wypuściłam na padok do innych koni. Kucyk chwilę przy mnie postał i się połasił, ja go wypieściłam, wychwaliłam i ruszyłam do stajni, a on podkłusował do swoich kompanów. W stajni posprzątałam nieco i ruszyłam przygotować się do pracy z resztą koni.