Joanne
Właściciel Stajni
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:39, 11 Lut 2012 Temat postu: Skoki - Kombinowanie między przeszkodami 60/70 |
|
|
Dziś postawiłam kucykowi trudne zadanie. Na hali poustawialiśmy parę linii, jeden szereg i jakieś osobne przeszkody, drągi by popracować nad zwinnością. Najazdy były często krótkie, po łukach, ogółem duużo kręcenia. Potem obładowana w sprzęt poszłam do ogierka. Wyczyściłam go dokładnie, okiełznałam i osiodłałam w boksie, po czym poprawiłam swój ubiór i idziemy. Dzień był mroźny, temperatura sięgała -17, ale świeciło słońce. Po lekko śliskiej, ale dobrze wysypanej piachem drodze dotarliśmy na halę. Szybko zamknęłam drzwi, podciągnęłam popręg itp i władowałam się na grzbiet biednego kucyka.
Ruszyliśmy aktywnym, szerokim stępem po ścianie. Z początku bez łydek kucor automatycznie zwalniał, ale po jakimś czasie rozbudził się i ładnie maszerował, stawiając duże kroki. Potuptaliśmy tak z 10 minut i zdejmujemy derkę, dociągamy popręg, wodze na kontakt i ruszamy aktywnym stępem. Parę wolt, ósemek, jakieś wygięcia dla lepszego rozgrzania i kłus.
Aktywnie, do przodu, na początku na długiej wodzy. Duże koła i zakręty, serpentyny, wszystko na lekkim kontakcie, z łebkiem nisko. Shetty ładnie szukał oparcia w dole, był przyjemny do prowadzenia a po jakimś czasie chętnie idący do przodu. Po jakiś 5-10 minutach skróciłam wodze i w normalnym, niskim ustawieniu dużo przejść, ósemek, wolt + drągi. Na kłus pośredni najpierw na płasko, potem podwyższone. Shet ładnie podnosił nogi, starał się i skupiał na pracy. Nie było problemów z łebkiem, kucyk nauczył się prawidłowego ustawienia i kierunku podążania głowy przy popuszczaniu czy skracaniu wodzy. Robiłam częste zmiany kłus-stęp-kłus i kłus-stój-kłus, jakieś dodania, skrócenia ale w niewielkiej ilości.
W pewnym momencie zatrzymałam Shettiego dosiadem (bardzo płynne i szybkie przejście), po czym dałam sygnał do cofania. Nie wykonywaliśmy go jeszcze, więc z początku ogierek zdenerwował się i machnął łbem. Uspokoiłam go i jeszcze raz, mówiąc przy tym "nazad", jak to często robiłam przy codziennych obrządkach. Przeniósł ciężar na zad, a ja pilnowałam by nie próbował się poderwać do dęba i po chwili cofnął się kroczek. Puściłam wodze, zdjęłam jakąkolwiek presję i poklepałam go. Zrobiłam kółko stępem i ponawiamy. Pomoce do cofania i jeden kroczek, potem dwa. Pochwała, chwila luzu i jeszcze raz. Jeden kroczek pewny, drugi mniej, po długich namowach był też trzeci. Pochwała i kłus. Porobiliśmy parę ciasnych wolt i na ósemkę. Najpierw dużą, potem coraz mniejszą i mniejszą. W końcu średnice jej brzuszków były baardzo małe. Poklepałam łatwo skręcającego czy zawijającego kucyka i zatrzymanie, ruszenie stępem, ruszenie kłusem i cavaletti. Zatrzymanie parę metrów przed, chwila stania, zakłusowanie, przejechanie i przejście do stępa. Ciasnym łukiem zawijamy na ścianę i zatrzymanie. Sygnał do cofania. Szybka reakcja i pewny pierwszy krok, dość szybko drugi, trzeci też bez długiego namawiania. Pochwaliłam Shettiego i Ruszamy kłusem. Skracamy się, robimy woltę i zatrzymanie. Ruszenie stępem, zatrzymanie. Cofanie. Jeden, dwa, trzy, cztery. Super! Poklepałam kucorka i na dziś mu wystarczy nauki cofania.
Odpoczęliśmy chwilę w żywym stępie na luźnej wodzy i zbieramy się, ruszamy kłusem, na kole zagalopowanie. Reakcja szybka, ale sam galop taki od niechcenia. Wyraźny sygnał łydką i od razu lepiej. Co ciekawe Shetty tylko szykował się na bryknięcie przy "włączeniu dopalaczy" ale tego nie zrobił. Może mądrzeje chłopak. Trochę się ogarnęliśmy na kole, pobawiliśmy się w powiększanie i pomniejszanie jego średnicy, po czym do kłusa, zmiana kierunku przez przekątną i zagalopowanie na kole. Tym razem tarantowaty nie wahał się przed zaserwowaniem mi paru podskoków i strzałów z zadu, jednak jakoś wysiedziałam, skarciłam go za takie wybryki i jedziemy. Ogarniamy galop roboczy, po czym skracamy. Skracamy, skracamy, wewnętrzna łydka pilnuje, a gdy doszliśmy do galopu naprawdę skróconego to pochwała, chwila roboczego i dodajemy na kole. Dodajemy, dodajemy, wydłużamy wykrok i potem skracamy. Przez galop roboczy do zebranego. Całkiem łatwo przyszło. Z takiego patatajowatego galopiku przejście do stępa głównie przez dosiad z dodatkiem parady. Pochwała, bo my raczej takowych przejść nie robimy, zmiana kierunku i w drugą stronę zagalopowanie ze stępa. Wyraźny sygnał, mocno cofnięta zewnętrzna łydka by ruszyć na dobrą nogę i pach, jedziemy galopem. Jeden mały baranek po drodze i jeździm po śladzie. Przeszłam do półsiadu i ruszamy z kopyta. Palcatem zachęciłam Shettiego do ruszenia swojego zadka i dostałam to co chciałam. Mocnym, wyciągniętym galopem zrobiliśmy parę okrążeń i jedziemy na drągi.
Skracamy się trochę, uspokajamy i trzy drążki w rozstawie co fulę. Hop-hop-hop. Płynnie i gładko. Jeszcze raz, nad ostatnim zmiana nogi. Wyraźnie przeniosłam swój ciężar na prawo i zmieniłam pomoce. Zmienił. Pochwaliłam go, zawinęłam i z tej nogi drążki. Płynnie, spokojnie. No to dwa koziołki po lekkim łuku na 3 fule.
Spokojny najazd i hop, potem ładny łuczek i znów hop. Pochwała, jeszcze raz. Ładnie. Zmiana nogi przez kłus i z drugiej strony. Oporniej, z przytupem. Za drugim razem galopowałam nieco mocniej i bardziej przypilnowałam zakrętu. Bardzo ładnie. Do stępa na 2 minuty i znów galop.
Czas poskakać. No to koperta 40 cm z wskazówką. Prosty, długi najazd na początek. Naskok i ładny lekki hopek. Pochwaliłam kucyka i jeszcze raz. Ładny najazd i skok. Potem zaczęłam przygotowywać malucha do dalszych ćwiczeń. Najazdy krótsze, na łuku. Początkowo drobne problemy, skoki po skosie, aż w końcu zaczęło wychodzić. Najeżdżałam po łuku, fulę przed prostowałam kucyka, ten robił ładny naskok, następnie zgrabnie pokonywał krzyżaka i zmieniał nogę. To samo z drugiego najazdu i tak parę razy. Potem przeniosłam się na stacjonatę 50 cm, bez wskazówki. Tą z kolei skakałam po skosie, z chamskiego najazdu, prostowaliśmy się tuż przed skokiem lub w ogóle. Żeby nie było, że tak się skacze to najechałam parę razy jak na stylówce i bardzo ładnie. Shetty wciągnął się, skakał ładnie, nie odmawiał. Po stacjonacie dałam mu chwilę wytchnienia.
-No mały, teraz będziemy mieli ładną linię do pokonania. - Powiedziałam zbierając wodze, następnie ruszając galopem na Titku. Mały szedł skupiony, spokojny, chodem równym i dość okrągłym. Przed nami stanęła linia dwóch stacjonat 55 cm na 5 fuli po łuku którego kąt do przeszkody wynosił jakieś 130 stopni. Wzięłam głęboki oddech i przyłożyłam łydki. Ładny, prosty najazd na jedną stacjonatę, potem kręcimy, kręcimy, kręcimy jednocześnie galopując do przodu i hop. Jeszcze raz. Ładny najazd na jedynkę, potem wyraźny zakręt i super skok przez dwójkę. Pochwała, ale powtarzamy. Hop, równych 5 fuli na ładnie wyjechanym zakręcie i hop. Pochwała dla kucorka i to samo w przeciwnym kierunku, z lewej nogi. Ruszyliśmy galopem i jedziemy. hop, kręcimy, kręcimy, kręcimy i hop. Całkiem przyzwoicie jak na gorszą stronę. Zniosło nas na prawo, więc jeszcze raz. Po pierwszym skoku mocniej zadziałałam zewnętrzną łydką i super.
Pochwała dla Shettiego i zakręcamy na szereg stacjonata 60 cm (2 fule) okser 60 x 60. Ładny, prosty najazd równym tempem i płynne pokonanie obu przeszkód. Nad okserem lekko zwisnęliśmy ale lądowanie wyszło bardzo ładne, miękkie i spokojne. Najechaliśmy jeszcze raz i zmieniliśmy nogę. Z drugiego najazdu. Raz, dwa, trzy, hop, raz, dwa, hop. Bardzo ładnie. Poklepałam Shettiego i teraz skróciłam najazd. Zakręcałam tak, by mieć 3-4 fule do dopasowania się do szeregu i trzeba było z tego wyjść cało. Galopowałam równo, a Shetty leciutko zmęczony intensywną pracą i tak chętnie parł do przodu. Szybko prostujemy się przez trzy fule i pierwszy człon z przytupem, drugi już ładnie. Jeszcze raz. Trzy fule do skoku a my prostujemy i dopasowujemy odskok. Mocniejsza łydka na ostatnią fulę i bardzo ładnie. Z szeregu wyszliśmy cało, zmieniając nogę. Pochwaliłam kucyka i najechałam jeszcze raz. Równe tempo, prostujemy i regulujemy fulę tuż przed skokiem i ładnie, na czysto, z dobrymi odskokami. Poklepałam kucyka i chwila stępa. Została nam jeszcze jedna linia i zarazem szereg do pokonania. No i murek, ale to już na koniec.
Gdy ogierek chwilę odpoczął zagalopowałam i jedziemy. Trzeba było skoczyć linię stacjonata 70 (9 fule) szereg: okser 70 x70 (1 fula) stacjonata 60. Kąt między stacjonatą a szeregiem wynosił na oko 100 stopni. Ruszyliśmy pewnym, mocniejszym galopem. Uregulowałam tempo i ładnie najechałam na pierwszą przeszkodę. Hop i już kręcimy. Udało nam się ładnie wywinąć i dwie ostatnie fule do szeregu wyszły prosto, co zaowocowało bardzo ładnymi skokami. Co prawda szeregi na jedną fulę to u nas rzadkość chwilowo, ale kucyk dał radę. Poklepałam go i jeszcze raz. Równe tempo, ładny najazd i po skoku praktycznie zwrot na zadzie i ładny, prosty najazd na szereg. Super! Poklepałam szetlanda i ostatni raz, dla utrwalenia. Spokojniej, po skoku łagodniejsze sygnały i bardzo ładnie wyjechany łuczek, potem bardzo ładne szybowanie w szeregu. Poklepałam Titka i ostatnia przeszkoda.
Mur 80 cm. Wskazówka ustawiona na 4 fule wcześniej, trzeba mocno galopować. No to ruszamy. Zagalopowałam, rozgalopowałam Shettiego na kole i nacieramy! Mocny galop, do przodu, drąg pasował, do muru też dobrze podeszliśmy. Na odskoku mocna łydka, ale jednak stop. Cudem nie zrobiłam przysłowiowego "bociana". Skarciłam kuca palcatem, bo wszystko grało, pokazałam przeszkodę i jeszcze raz. Po drodze zahaczyliśmy o stacjonatę podwyższoną do 80 cm i jedziemy. Mocny galop, kuc zamknięty w łydkach, na odskoku wyraźny sygnał + palcat. Shetty wybił się mocno i poszybował dobrych 20 cm za wysoko, nurkując łbem między nogi i po lądowaniu zasadzając niezłego kopa z zadu. Postanowiłam skoczyć to jeszcze raz. Zrobiłam okrążenie i najazd. Prosty, mocnym galopem. Czułam, że Shetty ciągnie do przodu i nie waha się przed skokiem, więc dałam mu tylko w odpowiednim momencie sygnał i poszybowaliśmy nad murkiem jakby miał on z 100 cm przynajmniej. Po miękkim lądowaniu puściłam wodze i wyklepałam tarantowatego jak tylko mogłam.
-O to chodzi! Dobry kucyk! - Cieszyłam się, bo dla Shettiego 80 cm to już naprawdę dużo. Myślę, że przy odpowiednim treningu damy radę wystartować w LL Ale póki co praca, praca i praca nad 60/70, praca na płaskim, w terenie, ostro bierzemy się za treningi. Oczywiście nie zabraknie dni pełnych luzu, jakiś lekkich jazd itp Rozkłusowałam i rozstępowałam Titka ile potrzebował, po czym wracamy do stajni. Zsiadłam z niego przed wyjściem z hali, wolałam uniknąć ślizgawki i wywrotki z mojej przyczyny. Doczłapaliśmy się w końcu przed boks kucyka.
Tam go rozsiodłałam, okryłam derką polarową, a na zad założyłam jeszcze półderkę. Golonego konia trzeba dobrze okryć. Tak opatulonego zaprowadziłam na myjkę, gdzie schłodziłam mu nogi i umyłam kopytka, aż w końcu odstawiłam do boksu. Został w nim sam na jakieś 30 min, bym potem zmieniła mu derkę, dała jabłko i kolację. Byłam bardzo zadowolona z mojego malucha, który mimo wszystko dzielnie stawiał czoła wyzwaniom i nie blokował się, jak niektóre konie mają w zwyczaju.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Joanne dnia Sob 22:41, 11 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|