Joanne
Właściciel Stajni
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:52, 29 Sie 2011 Temat postu: Praca na cavaletti |
|
|
Dziś postanowiłam ruszyć Etiudę. Kobyłka mimo ranki przy kąciku mogła pracować pod siodłem na hackamore. Obawiałam się nieco jej reakcji na taką odmianę, jednak liczyłam, że nie będzie panikować. Gniada stała sobie spokojnie wyglądając z boksu, a widząc mnie obładowaną sprzętem zarżała donośnie.
-No hej babo, hej - Powiedziałam gładząc Holsztynkę po łebku, następnie wyprowadziłam na korytarz, uwiązałam i zabrałam się za czyszczenie. Twardą szczotką zeskrobałam z gniadej zaschnięte błoto, miękką zaś sczesałam resztę brudów. Kopystką potraktowałam rowki strzałki w każdej z nóg, a grzebieniem natomiast grzywę i ogon. Poklepałam grzeczną dziś kobyłkę i założyłam jej kolejno komplet ochraniaczy z futerkiem, czaprak, który wygrała na zawodach, siodło i hackamore. Etiuda zdziwiła się, nie mając nic w pysku, jednak nie wyglądała na jakoś wyjątkowo zestresowaną. Wyszłyśmy na dwór, zrobiłam co trzeba przy siodle i wsiadłam na Młodą ze schodków. Stępem skierowałyśmy się na halę, bo nie dość, że ciemno, to błoto jeszcze troszkę zalegało na maneżu.
Początek był tradycyjny - luźna wodza, jazda głównie po śladzie, czasem zmiana kierunku bądź inna kombinacja. Gniada była skrętna, ale o wyginaniu mowy nie było. No trudno, może potem będzie lepiej. Pocieszał mnie fakt, że Etka słusznie kombinowała z ustawieniem się, nie była sztywna, tylko nie wiedziała, jak się na tym wyginać. Postępowałyśmy 10 minut pracując nad zmianami ustawienia, kręcąc się i próbując jak idą nam przejścia. Etiuda ładnie pracowała, słuchała i intensywnie myślała.
Postanowiłam, że czas kłusować. Sprawdziłam popręg i zaczynamy. Lekki sygnał łydkami, dosiadem i płynne przejście do wyższego chodu. Gniada owszem, wyszła z ustawienia, ale nie usztywniła się jakoś wyjątkowo. Gdy opuściła głowę poklepałam po szyi i pracujemy na dużych kołach, zmiany kierunku, przejścia, po jakimś czasie zmiany wykroku w kłusie. Holsztynka mile mnie dziś zaskakiwała i po chwili zaczęłyśmy pracę na drążkach. Z początku podwyższone były na przemian po jednej stronie, w optymalnym rozstawie. Najazdy długie i proste, krótkie i krzywe, przejścia przed i po, a w międzyczasie wolty, wężyki i tym podobne. Po paru minutach zaczęłyśmy najeżdżać na znajdujące się w innym miejscu drążki na kłus wyciągnięty. Etiuda wysoko podnosiła nogi, stawiając duże kroki. Głowę ciągnęła do przodu i dół, rozciągając przy okazji mięśnie grzbietu.
soon
Post został pochwalony 0 razy
|
|