Joanne
Właściciel Stajni
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 9:14, 21 Lut 2011 Temat postu: Skoki - Do 80 cm z wskazówkami |
|
|
Z rana przyszłam do koni. Na pierwszy ogień chciałam poskakać nieco z Etiudą. W końcu jest tu trochę czasu, dogadujemy się coraz lepiej, predyspozycje ma, to czemu nie? Weszłam do siodlarni. Rozejrzałam się w poszukiwaniu sprzętu, następnie po kolei obarczałam się ogłowiem, siodłem, ochraniaczami, czaprakiem i futerkiem, derką polarową i swoimi tobołkami typu toczek. Dotarłam przed boks gniadej i porozkładałam wszystko jak trzeba, by po chwili wziąć kantar i otworzyć drzwiczki.
-Hej niunia. - Powiedziałam wchodząc powoli do boksu, gdzie stała jeszcze nieco nieufna wobec mnie kobyłka. Pogładziłam po szyi, przy uszach, po ganaszu, nawiązując kontakt fizyczny. Delikatnie założyłam na głowę kantar i wyprowadziłam. Uwiązałam, rozebrałam z derki i zaczęłam czyścić. Nie była brudna, jednak musiałam przeczesać ją każdą z szczotek. Nie szkodzi, stała w miejscu i tylko się oglądała, więc uznałam, że pielęgnacja tego konia może być tylko przyjemnością. No, może poza kopytami, którymi znów wierzgała i miałam z nimi trochę problemów. Mimo wszystko dałam radę. Uśmiechnięta pogładziłam Holsztynkę po coraz lepiej wyglądającej szyi i zaczęłam siodłać. Najpierw ochraniacze - już praktycznie bez problemu. Czaprak, futerko i siodło skokowe również nie okazały się koniożerne. Zapięłam popręg na pierwszą dziurkę i pora na ogłowie i napierśnik z wytokiem. Przełożyłam wodze przez szyję młodej, kantar rzuciłam na ziemię i z drobnymi problemami włożyłam wędzidło smakowe do buzi. Musiałam trochę pomęczyć się z uszami, bo Etiuda miała problem z akceptowaniem na nich dotyku ludzkiej dłoni. Wbrew pozorom szybko się ze wszystkim uporałam, okryłam Etkę derką i marsz na halę.
_____________________________________________
Widząc parkur Etiuda wyglądała na pobudzoną i zaciekawioną. Szybko dociągnęłam popręg z prawej i z lewej strony, opuściłam strzemiona i ze schodków, których już się tak nie bała wskoczyłam na grzbiet klaczki. Ruszyłyśmy stępem na luźnej wodzy pomiędzy przeszkodami. 5 minut luzu, potem zaczynamy się zbierać i bardziej wyginać. Dla poprawienia koncentracji co jakiś czas zatrzymanie, postój kilka sekund i ruszenie. Etiuda spisywała się dobrze, zaczynała już bardzo fajnie ufać ręce. Po kolejnych 5 minutach zdjęłam derkę i dociągnęłam popręg, by po kole stępa ruszyć kłusem od leciutkiej łydki i wypchnięcia biodrami.
Pilnowałam, by moja ręka była elastyczna i podążała lekko za kobyłką, trzymając lekki, stabilny i miękki kontakt z jej pyszczkiem. To dawało pożądane efekty, czyli przyjemną dla obu stron, wykonywaną w skupieniu porządną pracę. Wyginałyśmy się dużo w obie strony, jednak nie zabrakło też szlifowania prostych i wygięć na dużych kołach. Z czasem zaczęłam włączać przejścia do stępa bądź do stój oraz żucia z ręki. Większość wykonywałam od dosiadu, na który młoda była wyczulona, i co ułatwiało nam pracę. Przejścia jak na 4-latka były imponujące, koń sam w sobie niezwykle pojętny i bystry, skupiony i chętnie współpracujący. Wystarczy jeździć bardziej od dosiadu i na lekkim, stabilnym kontakcie, a od razu można zrobić wszystko. Problemy miałyśmy tylko z żuciem z ręki. Bez bicia przyznam, że jest to bardzo słaba strona naszej pary. Jednak powolutku, małymi kroczkami dochodzimy do coraz lepszego stanu. Po 10 minutach kłusowania włączyłam w trening drągi. Było ich 5, ustawione na kłus roboczy. Pierwszy przejazd - dużo puknięć, przed nimi szalone tempo i ogólny chaos. No to inne ćwiczenie. Jedziemy na drągi. Kilka kroków przed zatrzymanie lub przejście do stępa, ruszenie kłusem tuż przed nimi i za nimi również przejście. Na początku jeszcze większa masakra, jednak Etiuda po jakimś czasie skupiła się, pomyślała i zapaliła jej się żarówka nad głową, mówiąca "ej, chyba chodzi o to, by spokojnie kłusować, a nie latać w powietrzu!". I nagle, jakby nigdy nic zaczęła spokojnie, ładnie przechodzić przez drągi wysoko podnosząc nogi i nie pędząc na oślep. No to bez przejść. I zabawa od nowa - pędzi, nie pasuje jej bo wyciąga kłusa i jest jedno wielkie "bum". To inne ćwiczenie. Jeśli się napala - 2 małe woltki i dopiero najazd. Jeśli nadal - znowu woltka i tak do skutku. Po 5 minutach Etiuda zaczęła się mnie słuchać, jej uwaga nie była skierowana tylko i wyłącznie na belki na ziemi, ale też na człowieka na jej grzbiecie. Gdy w końcu mogłam najeżdżać na drążki bez kręcenia wolt i przejść poprosiłam stajennego o podwyższenie ich. Etka nieco przyspieszała, jednak posłusznie zwalniała, będąc jednak częściowo skupioną na mnie, a nie jak przedtem "co? to ja mam coś na grzbiecie? ale te belki są takie zajmujące!". Bardzo fajna praca, nogi noszone wysoko, koń bardzo zaangażowany. No to jeszcze wyżej. Teraz koziołki miały ok. 30 cm wysokości, ale zostały nieco zwężone, więc pędzenie odpadało. Przytrzymywałam Etkę nieco mocniej na kontakcie, co na początku budziło bunty w postaci wspięć, uciekania od kontaktu, jednak po jednej z walk z wspinającym się i kręcącym w kółko koniem wygrałam swoje zdanie. Etiuda uspokoiła się, przestała walczyć uporczywie z kontaktem i skupiła na drągach. Podnoszenie nóg w wolniejszym tempie wymagało od niej więcej pracy niż zwykle jednak dzielnie dawała sobie radę.
Stwierdziłam, że pora na galop. Usiadłam w siodło, w jednym z narożników cofnęłam lekko zewnętrzną łydkę, wewnętrzną docisnęłam lekko do boku klaczy i delikatnie wypchnęłam biodrami w teoretyczny galop. Teoretyczny, bo przywitało mnie niezłe rodeo, a Etiuda na mocniejszy kontakt (przypadkowe pociągnięcie przy jednam z mocnych bryknięć) zareagowała nagłą stopą i wspięciem się. Uspokoiłam ją, postałyśmy sekundę, postępowałyśmy, wróciłyśmy na kontakt i znów kłus ćwiczebny -> zagalopowanie. Znów bryki, jednak już delikatniejsze, no i obyło się bez dębów. Gdy Eti przestała fruwać i machać nogami w powietrzu popracowałyśmy sporo na kole. Dobre ustawienie, konik coraz spokojniejszy. Po 5 minutach praca była naprawdę fajna. Przeszłam do półsiadu i wjechałam na ścianę. Mocniejszy galop na prostych. Spróbowałam regulować tempo - o dziwo bardzo gładko, bez sprzeczek wykonywane dodania, skrócenia fuli. Zadowolona poklepałam Niunię i do kłusa. Zmiana kierunku, kłus ćwiczebny i galop z lewej nogi. Znów kilka bryknięć, potem koło. Nieco gorzej niż w prawo, jednak szybko się doszlifowało co trzeba i nieco mocniej sobie galopujemy w półsiadzie przy ścianach. W pewnym momencie, Etiuda chyba z przypływu radości strzeliła sobie uroczego baranka. Na szczęście w półsiadzie łatwiej (przynajmniej mi) jest wysiedzieć lekkie bryknięcia nie tracąc równowagi. Popróbowałyśmy regulować tempo i fulę, następnie do kłusa, do stępa i chwila odpoczynku na luźnej wodzy.
Nieco bliżej ściany, tuż koło przekątnej stała kopertka 40 cm z wskazówką i drągiem na naskok. Mogłyśmy ją skakać z obu nóg, dzięki skośnemu ustawieniu. Po złapaniu oddechu zagalopowanie w prawo i spokojnym, wolnym galopem najeżdżamy. Etiuda już chciała wyrywać, jednak ściągnięta na woltę posłusznie zwolniła. Potem już w miarę opanowana najechała na przeszkodę. Ładny naskok nad drągiem i sporych rozmiarów sus przez kopertę. Pochwaliłam gniadą i jeszcze raz. Ładniejszy galop, udało się zamiast przyspieszyć, to lekko zaokrąglić. Fajny naskok i spokojniejszy lot nad krzyżakiem. Stajenny podwyższył go do 50 cm. Zmniejszyłam koło, po którym jeździłyśmy i musiałyśmy szybciej, mocniej wykręcać, by skakać prosto i potem nie wjechać w ścianę. Na początku trochę słabo, klacz bardziej przejmowała się samym skokiem, niż tym, jak idzie przed nim i po nim. W końcu jednak się udało. 3 udane razy pod rząd i do kłusa, zmieniamy kierunek. Drąga przeniesiono na drugą stronę i jedziemy. Wykonałyśmy 4 najazdy - odskoki z reguły wypadały dobrze, tylko raz młoda za wcześnie się zdjęła i wykonała ogromnego susa w przód.
Teraz przyszła pora na inną przeszkodę. Na jednej z ćwiartek hali stała ustawiona równolegle stacjonata 65 cm z drągami 1 fule przed i 1 fule za. Gdy odsapnęłyśmy trochę w stępie nabrałam wodze na kontakt, jako-tako pozbierałam kobyłkę i do kłusa. Z kłusa zagalopowanie, jedno koło w prawo i najeżdżamy. Przytrzymałam pędzącą już klaczkę, wzięłam na siebie i dobrze wpasowałyśmy się w 'szereg'. Hop-tararam-HOP-tararamhop. Równowaga i spokój został zaburzone wraz z odskokiem na stacjonatę. No to jeszcze raz. Hop-tararam-Hop-tararam-hop. Znów wybicie z półmetrowym zapasem, jednak Etka pozostała spokojna i nie zwariowała po lądowaniu. Jeszcze raz. Tym razem nie przypilnowałam, nie wpasowało nam, Etiuda wykonała dziwną kombinację, skoczyła z piątej nogi jak pokraka i ruszyła pędem po lądowaniu. Na szczęście nie zwaliłyśmy. Uspokoiłam ją, postępowałam chwilkę i jedziemy jeszcze raz. hop-fule-hop-fule-hop. Bardzo ładnie, więc pochwała, mimo iż konisko strzeliło sobie jednego baranka z radości. Przejście do kłusa, zmiana kierunku i najeżdżamy z lewej nogi. Teraz stacjonata miała 70 cm, dzięki pomocy wszechobecnego i wszechmocnego stajennego. Spokojny, równy, okrągły galop i dobre wpasowanie w drągi. Stacjonata skoczona mocno, aczkolwiek spokojnie. Robimy koło i jeszcze raz. Za mało życia w galopie i wczesne zdjęcie, jednak drążek nie zwalony. Ostatnie podejście - równy, roboczy ale zaokrąglony galop na wjeździe. Ładnie podnoszone nogi, stacjonata w końcu pokonana spokojnie. Po przejechaniu drugiego drąga luźna wodza, kłus i pochwała. Potem do stępa i łapiemy oddech.
Ostatni przed parkurem był okser 80 x 70 z drągiem na 2 fule przed. Osadzony nieco po skosie, bliżej drugiej długiej ściany hali mógł być najeżdżamy z prawej nogi, ewentualnie z lewej, ale przy mocnym zakręcie. Postanowiłam oszczędzić staw klaczki i najeżdżałam tylko z prawej strony. Z początku trzeba było kilka razy ściągnąć młodą na woltkę i uspokoić, potem już ładne, spokojne podejścia, bardzo ładne, płynne skoki z sporym baskilem jak na tą wysokość. Uwielbiam fakt, że ona zrobi wszystko, byleby nie zwalać drągów. Po 4 skokach przejście do stępa, luźna wodza i chwila odpoczynku.
Poprosiłam stajennego, by podwyższył wszystko do 80 cm. Miałyśmy taki mini-parkur, do którego doszła także linia na 5 fuli składająca się z stacjonaty 80 cm i 85 cm. Więc nasz parkur wyglądał tak:
1. koperta
2. stacjonata
3. linia: stacjonata (5 fuli) stacjonata
4. okser
soon.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Joanne dnia Czw 12:34, 24 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|