Zuzka
Dołączył: 25 Lut 2011
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:07, 21 Kwi 2014 Temat postu: 21.04.2014 Pierwsze kroki pod jeźdźcem, ogłowie |
|
|
Nie dawałam za wygraną. Incognito musi pracować nad swoimi lękami. Na plac trawiasty wzięłam to co ostatnio plus pas do lonżowania i z Łukaszem poszliśmy po klacz. Jak tylko nas zobaczyła podkłusowała z wysoką akcją nóg. -Popisówa Zaśmiałam sięz komentarza chłopaka i wzięłyśmy młodą na lonżę. Zamknęliśmy trawiasty padok i wyczyściliśmy oraz założyłam jej ochraniacze na przód i tył.
Dałam jej chwilę na stęp, chociaż była tuż po pastwisku. Szła spokojnie. Dałam Łukaszowi lonżę i założyłam na srokatą czaprak i zapięłam pas. Obróciła łebek i skubnęła pas, nie zrobił jej krzywdy, rzecz godna zastanowienia. Nie dzikowała jak ostatnio. Poleciłam Łukaszowi, żeby ją ruszył do kłusa. Na cmoknięcie od razu ruszyła. Zaakceptowała pas, nie wariowała, szła swoim tempem. Pochwaliłam ją głosem i poleciłam zmianę kierunku. Przeprowadziłam klaczę na drugą nogę i łukasz dał komendę do kłusa. Z radością patrzyłam jak się rusza swobodnie. Zwolniliśmy ją do stępa i zatrzymawszy przywiazałam ją do płotu. Zsunęłam kantar na szyję i wzięłam ogłowie z wędzidłem niełamanym, które posmarowałam przed treningiem bananem. Zachęciłam ją, żeby otwarła pysk. Wzięła wędzidło, pasowało jej, mniam. Nie miała żadnych zażaleń do ogłowia. Odpięłam wodze i z powrotem wzięliśmy na koło, tym razem lonżowałam ja. Dałam komendę do kłusa. Miała kłopoty na początku z oddychaniem, ale potem sobie wszystko opanowała. Cmoknęłam, by zagalopowała. Nie brykała, za bardzo skupiała się na smakowaniu wędzidła. Pochyliła głowę i żując niemiłosiernie równym tempem parła spokojnie do przodu. Szczęśliwa z szybkich postępów zwolniłam do stępa i poprosiłam Łukasza, żeby potrzymał klacz i przypiął wodze. -Tylko nie mów że chcesz... Tak właśnie! Weszłam na płot i delikatnie wsunęłam się na grzbiet klaczy. Nastawiła radarki, miała zaskoczony i trochę przestraszony wzrok. Uspokoiłam ją głosem i głaskaniem po szyi. Pierwsze kroki stawiła drżąc, lecz po chwili szła pewnie. Zarżała do Insida, który leżał na pastwisku. Uśmiechnęłam się, siedzę na Incognito! Trzymając nogi w dziurach pasa i z asekuracją Łukasza postanowiłam pojeździć samodzielnie. Zepchnęłam ją wewnętrzną łydką na ścianę, stanęła zdezorientowana. Cmoknęłam i zrobiłam to samo. Zeszła. Poklepałam i jechałam dalej. Pojechałam na niej pełne koło i poklepałam.
Zatrzymałam zaskakująco szybko i zeszłam. Łukasz zdjął jej pas i czaprak, ja zamieniłam jej ogłowie na kantar i wypuściłam na padok, gdzie szalała wraz z resztą koni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|