Zuzka
Dołączył: 25 Lut 2011
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:33, 02 Lip 2014 Temat postu: 02.07.2014 Wykrok w szeregach vol.2 + koniec LL-ki |
|
|
Czas na srokatą! Incognito niecierpliwie stała przy bramce pastwiska jak tylko ujrzała mnie z siodłem. Zaśmiałam się i spojrzałam czy Łukasz idzie pomóc. Idzie. No to ja wzięłam klaczydło z padoku i uwiązałam do płotu. Szybciuteńko się ogarnęłyśmy z siodłaniem i poszłyśmy na trawkę na parkur, który nam zgotował Łukasz.
Soczyście jak na zakończenie LL-ki. Krzyżak 20cm, okserek 70cm, szereg złożony z krzyżaka 30cm oraz stacjonaty 60cm i oksera 80cm, stacjonata 90cm i na zakończenie szereg: drąg, krzyżak 30cm, stacjonata 50cm ze straszakiem, stacjonata 70cm i kolejny okser 80cm.
Wsiadłam na klacz ze stołka i ruszyłyśmy aktywnie stępem. Srokata szła ładnie, nie machała głową zbytnio, nie szalała. Stępem pojeździliśmy parę kółek i w miarę ładych wolt po czym zakłusowanie. Przejście było płynne, klacz dosć szybko zajarzyła o co chodzi i jechałyśmy miarowym kłusem. Podjechałam na dwie wolty naokoło przeszkody ze straszakiem. Na początku troche uciekała, ale zaakceptowała sweter, który wisiał na stacjonacie. Jechałyśmy sobie po ścianie swobodnym kłusem jedno okrążenie. Zmieniłam stronę i zebrałam wodze. Zakomunikowałam Ince że już zaczynamy normalną pracę. Zaczęła mocniej żuć wędzidło jak skróciłam trochę kontakt. Na ścianie jechałyśmy sobie dwa koła, porobiłyśmy z dwie ładne dość wolty i przeszłam do stępa. Podciągnęłam popręg, klacz się nadęła w boksie dość porządnie bo trzeba było dać trzy dziury wyżej. No nic, ruszyłam stępem, jedno okrążenie w tym zdumiewająco szybkim chodzie i do kłusa. Na zakręcie zagalopowanie. Ciągle ten sam problem, zbyt dużo chaosu w zagalopowaniu. Przytrzymałam ją odrobinę i jechałyśmy miarowo. Klacz wyciągała nogi, ale się nie spieszyła. Zmiana kierunku w kłusie po dwóch kołach i za drugą stronę identycznie wręcz. Przeszłyśmy do stępa.
Spojrzałam na parkur i w myślach sobie układałam jak go przejadę. Na początek wybrałam krzyżak, coby rozgrzać Incognito do skoku. Ruszyłam kłusem i najechałam na wprost. Klacz strasznie się rwała, chciała zagalopować, ale jej nie pozwalałam. Skoczyła w dobrym miejscu, ale jej wyrywanie się spowodowało, że chwiejnie wylądowała. Skręciłam na prawo i najazd drugi raz. Już przy zakręcie ja trochę zwalniałam, tak że przed przeszkodą nie szalała tak bardzo i skok był dobry. Utrzymałam ją w galopie i najechałam na okser. Tutaj mi delikatnie falowała jakby chciała wyłamać, ale dobra łydka przed skokiem spowodowała dobry odskok i lądowanie. Wjazd w szereg odrobinę za ciasno i srokata ledwo skoczyła dobrze krzyżak. Stacjonata ładnie, ale na okser zbyt późne wybicie i strącenie drąga pierwszego członu. Na stacjonatę był ciężki najazd, bo dość ostry. Inka się trochę potknęła, ale skoczyłyśmy czysto. I został nam tylko szereg. Drąg niepotrącony, krzyżak elegancko, na stacjonatę miała trochę oporu, bo straszak, ale mocna łydka dała jej odwagi. Jednak trochę zbyt daleko skoczyła, bo znów nie wyrobiłyśmy na okser. Poklepałam ją i na chwilę przeszłyśmy do kłusa i stępa.
Po chwili odpoczynku zakłusowanie i zagalopowanie prosto na szereg pierwszy. Trzymałam klacz na krzyżak, bo znów szarżowała. Skoczone ślicznie, ale bojąc się, że znów za daleko skoczy stacjonatę trzymałam ją ciągle. Na szczęście wyrobiłyśmy się przed okserem, a klacz zapobiegliwie skoczyła z zapasem. Poklepałam ją i przeszłyśmy do kłusa. Oddałam jej wodze, niech ma. Po paru kółkach do stępa i luzujemy popręg.
Odprowadziłam klacz do stajni. Ciągle się rozglądała na boki w poszukiwaniu jakiejś afery, którą by mogła zrobić. Rozsiodłałam ją i taką rozweseloną puściłam na pastwisko do koleżanek. Oczywiście wszystkie przeszkody i cały sprzęt posprzątałam z Łukaszem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|