Zuzka
Dołączył: 25 Lut 2011
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:23, 03 Maj 2014 Temat postu: 03.05.2014 Teren z Inco po plaży |
|
|
Dzisiaj z racji święta ustanowienia Konstytucji postanowiliśmy z Łukaszem pojechać w teren. Poszliśmy na padoki znaleźć nasze konie. On wziął Incognito, ja Insida. Sprzęt dobraliśmy elegancko, Inside pojedzie w czapraku w różowo białe pasy oraz w swoim czarnym ogłowiu, a jego córka w czarnym identycznym ogłowiu, czapraku w niebiesko białe pasy oraz zielonych ochranaiczach na przód w razie jakby się coś stało. Przywiązaliśmy konie i wyczysciliśmy oraz osiodłaliśmy.
Poszliśmy z nimi na maneż, żeby w terenie nie podciągać popręgów. Wsiadłam ze stołka na ogiera, Łukasz na klacz. Nie panikowała. Dopasował sobie strzemiona, ja nie musiałam. Jechaliśmy aktywnym, żwawym ale niezbyt spiesznym stępem. Łukasz robił dużo wolt na luźnej wodzy, klacz powoli zaczynała jarzyć o co chodzi w zakrętach. Ładne wygięcie to ona miała. Z Insidem ćwiczyłam nagłe zatrzymania. Sprawdziliśmy popręgi. Incognito dało się podciągnąć o dwie dziury, ogierowi o jedną. Postanowiliśmy ruszyć kłusem. Dałam koniowi delikatny sygnał łydką i ruszył. Łukasz miał mały problem, ale klacz dała radę zaczaić o co chodzi. Kłusowała niespokojnie machając głową i podgalopowując. Wtedy Łukasz ją zatrzymywał do stępa. Ja z Insidem nie miałam takich kłopotów, po prostu jechaliśmy do przodu stałym tempem. Zmieniłam kierunek przez dość małą półwoltę. Łukasz po chwili zrobił to samo, tyle że w stępie i zakłusował jak był na ścianie. Przekłusowaliśmy tak jeszcze koło i podciagnęliśmy popręgi o dziurę. Wyjechaliśmy z maneżu.
Kierowaliśmy się do lasu w stronę plaży. Incognito była spięta i bała się drobnych szelestów, ja wjechałam na przód zastępu. Wjechaliśmy do lasu, zrobiło się chłodniej, ptaki zaczęly śpiewać. Inside jechał rozluźniony, z głową do dołu obszernym stępem. Incognito zadzierajac głowę caplowała, czego wynikiem było wchodzenie w tyłek ogierowi, który na szczęście miał to gdzieś. Uprzedziłam Łukasza, że za chwilę będzie kłus. Dałam sygnał i ogier ruszył delikatnym i sprężystym kłusem. Incognito dostała znowu motorek. Wyrywała się i parskała. W takich okolicznościach dojechaliśmy do plaży nad morze. Było mało ludzi, widziałam jakieś trzy parasole. Wjechaliśmy stępem, oba konie nastawiły uszu, Inside stanął. Ruszyłam nim i gęsiego podjechaliśmy zamoczyć kopyta w wodzie. Zachęciłam konia do wejścia w toń. Jak poczuł mokre i zimne cofnął kopyto i parsknął. Zrobiłam nim woltę i wjechałam znów, ten się panicznie cofnął i chciał galopować precz, Incognito udzielił się także ten nastrój. Ciekawscy plażowicze wstali z koców i zaczęli patrzeć na scenkę. Klacz w końcu zdecydowała się wejść do wody. Podskoczyła do góry, chłopak ledwo sie na niej utrzymał. Zaśmiałam się i dałam Insidowi kolejny sygnał do wejścia w wodę. Nieśmiało wszedł, pochylił łeb i liznął taflę po czym cofnął łeb z niesmakiem. Dojechaliśmy do Łukasza i jechaliśmy obok siebie odprowadzani przez gapiów. Stwierdziłam, że można wjechać z powrotem na piasek. Zawróciliśmy i ruszyliśmy konie do kłusa po czym do galopu. Zrobiliśmy półsiad, oba się wyrwały. Ja jechałam na wprost czyjegoś obozowiska, krzyknęłam do Łukasza, że wjeżdżam za niego. Incognito była szybsza, a chłopak umiał nad nią zapanować. Potem wyrównaliśmy i ścigaliśmy się do ścieżki powrotnej. Wjechaliśmy na woltę i uspokajaliśmy konie. Inside szybko odzyskał stabilny kłus i spokojny, klacz podgalopowywała, szarpała łbem i odskakiwała z wolty. Ja przeszłam do stępa, Łukasz pracował z nią na sporej wolcie. Uspokoiła się po dobrych pięciu minutach. Stępem pojechaliśmy kawałek drogi po czym zakłusowaliśmy. Oba konie od razu się zerwały do galopu, ale po kilku krokach wróciły do kłusa. W zastępie dojechaliśmy do Aurum. Wjechaliśmy na maneż i popuściliśmy popręgi.
Chwilę przekłusowaliśmy je na luźnych popręgach po czym parę kół stępa na uspokojenie oddechu. Zsiedliśmy i poszliśmy przywiązać i rozsiodłać. Wzięłam Incognito i delikatnym strumyczkiem wody obmyłam jej nogi, Insida Łukasz obmył całego. Konie pobiegły na padok, a my posprzątaliśmy po sobie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|