Joanne
Właściciel Stajni
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 11:54, 16 Maj 2010 Temat postu: Ujeżdżenie - szlifujemy klasę N |
|
|
Data: 16.05.10 r
Trener: Jo
Opis:
Tak, w końcu Joann się zebrała i postanowiła ruszyć swojego malucha. Kary akurat skubał sobie mokrą od rosy trawkę, gdy nucąc cicho po raz pierwszy w życiu owinięta długim szalikiem podeszłam do bramki. Zacmokałam i po chwili jego główka wtulała się w moją kurtkę. Pogłaskałam go po szyi, dopięłam uwiąz do kantara i wyprowadziłam kucyka z pastwiska, kierując się potem na plac. Tam go uwiązałam i od razu zaczęłam czyścić. Pogoda najpiękniejsza nie była, dlatego rumaki chodziły w derkach co ułatwiało sprawę czyszczenia. Musiałam tylko przejechać kucyka z 2 razy miękką szczotką, trochę trudniej było z nóżkami, ale daliśmy radę. Kopyta jak zwykle poszły bez problemu, ale za to namęczyłam się z grzywą i ogonem, które były poplątane tak, jakby jakieś małe stworzonka się w nich szamotały. Kto wie? Gdy już się z czyszczeniem uporałam sięgnęłam po owijki. Pogoda brzydka, chłodno i wilgotno, zapewne się przydadzą. Punio ostatnimi czasy trochę się rozwydrzył, zaczął utrudniać mi zawijanie tych bandaży, za co już go kilka razy nieprzyjemnie zganiłam. Dziś tylko dwa razy uniósł jedną tylną nogę ale na słowa "Punio" bądź "Puniek, przestań" od razu ją stawiał na miejsce. Poklepałam go bo dobrym zachowaniu i sięgnęłam po siodło. Delikatnie ułożyłam je na grzbiecie malucha, zapięłam popręg na drugą dziurkę i zakryłam derką, by nie zmokło, bo znów zaczynało kropić. Na koniec ogłowie, które zamiast mnie założył Puńkowi Filip, gdyż ja musiałam wrócić do domu wziąć coś na ten potworny kaszel bo fakt, że nie mogłam mówić tylko uszczęśliwiał moich znajomych. Szybko poleciałam, przebrałam się w coś wygodniejszego do jazdy, ale równie ciepłego, szyję owinęłam najdokładniej jak się dało długim, grubym szalikiem przez co wyglądałam komicznie, ale zdrowie jest najważniejsze. W biegu wzięłam jakieś tam pastylki na kaszel, złapałam toczek i bat ujeżdżeniowy po czym poleciałam do konia. Podziękowałam Filipowi wymownym uśmiechem i ruszyłam na halę pociągając lekko karuska za wodze. Punio szedł grzecznie i żwawo obok mnie mimo iż nie trzymałam go za nic. Chwilę potem byliśmy już pod halą. Otworzyłam drzwi i oblała mnie fala ciepła. No tak - zapomniałam, że tam jest akurat ciepło. No cóż, się coś zdejmie. Wprowadziłam kucyka i zamknęłam drzwi, aczkolwiek w ostatniej chwili do pomieszczenia wparował Paweł. Paweł był jedynym (oprócz Filipa) pomocnikiem w stajni. Sama bym tego nie ogarnęła, szczególnie chora, więc zgodził się pomóc. Zaczął do mnie gadać różne rzeczy, a gdy zauważył moją zdegustowaną minę przypomniał sobie o uniemożliwionej konwersacji, szybko przeprosił i pomógł mi przygotować się do jazdy. Wziął derkę i odwiesił na ławkę, zaś dociągnęłam Puńkowi popręg, ustawiłam sobie strzemiona i lekko wskoczyłam w siodło. Poprawiłam się w nim, zdjęłam kurtkę i podałam Pawłowi po czym złapałam wodze i lekką łydką nakazałam Puniowi ruszenie stępem.
Rozgrzewka była tradycyjna - 10 minut stępa w tym 5 swobodnego i potem coraz bardziej pozbierany + wolty i inne wygięcia, potem ok.15 min kłusa, w tym pierwsze 5 na lekkim kontakcie, potem wygięcia, mocniejsza praca, przejścia, zmiany ram i w miarę możliwości coraz więcej. Na koniec chwila stępa i w końcu galop. Tu już zrobiliśmy tylko kilka okrążeń z kilkoma woltami na nogę, ze 2 przejścia do kłusa i do stępa oraz z kłusa i z stępa no i oczywiście dodania i skrócenia. Puniek był chętny do pracy, ładnie reagował na łydki i dobrze wykonywał większość elementów. Zdążył już się mocno spienić, ale to był dla mnie tylko dobry znak. Wszystkiemu przyglądali się panowie. Przyznam, że trochę mnie przewiało w trakcie galopu (szalik się rozplątał) ale po chwili go poprawiłam. Punio mimo dużej ilości energii szedł skupiony, rozluźniony i naprawdę świetnie mi się z nim pracowało. Mam nadzieję, że jemu ze mną też. Często go chwaliłam i w końcu byliśmy gotowi do przejazdu programu [link widoczny dla zalogowanych].
W stępie swobodnym wyciągnęłam karteczkę i przypomniałam sobie cały przejazd. Nie umiałam go jeszcze za dobrze, więc podałam Pawłowi, by któryś z nich czytał mi poszczególne elementy w takim tempie, bym się nie pogubiła ale też miała czas kucyka przygotować. Punio uważnie słuchał moich wysileń powiedzenia czegoś w miarę głośno, co musiało być zabawne. W końcu jednak wszystko było ustalone, ja nabrałam wodze, naprowadziłam Puniaczka na kontakt i ruszamy kłusem roboczym, by po chwili przejść w zebrany. Przy A wyjeżdżamy na środek i zatrzymujemy się w X. Każdy trening ujeżdżeniowy z przejazdem programu traktuję jak przejazd, więc nie obyło się bez ukłonu i po chwili kłus zebrany od lekkiej łydki. Punio doskonale odczytywał moje sygnały, za co byłam mu wdzięczna, byliśmy coraz bliżej osiągnięcia idealnego porozumienia (takiego na nasze możliwości) - w końcu spędziło się tych kilka dobrych lat razem. Jedziemy tym kłusem i jedziemy, przy C skręcamy w lewo. Potem zmiana kierunku po przekątnej HXF w kłusie pośrednim. Element wyszedł dość ładnie, choć trochę się z maluchem rozstroiliśmy. Potem na nowo kłus zebrany. W H i F przejścia, które wyszły nam stosunkowo dobrze, następnie przy V wolta o średnicy 10 m wykonana w prawo oczywiście. Niestety wyszła nam ona stosunkowo bardziej jajowata niż okrągła, ale nad tym popracujemy już po przejeździe. Gdy wróciliśmy do V od razu rozpoczynamy trawers (jeden ze słabszych elementów Punia) trwający do S. Ku mojemu zdziwieniu kucyk wykonał ten element znakomicie, więc bez skrupułów go pochwaliłam i jedziemy dalej. Zmieniamy kierunek w kłusie pośrednim po przekątnej MXK, następnie powrót do kłusa zebranego. Klasa N to już nie przelewki - dużo jedzie się w kłusie zebranym, co wymaga sporej wytrzymałości, równowagi i skupienia. W M i K przejścia, następnie wolta w lewo o średnicy 10 m przy P. Tym razem przed wjazdem na nią wykonałam półparadę i dając wyraźniejsze sygnały upilnowałam Punia, by zrobił bardzo ładne, równe kółko. Oczywiście zrobienie idealnego koła jest praktycznie niemożliwe, ale tym razem wyglądało to już jak koło, a nie jak jajko. Pochwaliłam karuska i jedziemy dalej. Po powrocie na ścianę trawers i w tym ustawieniu dobijamy do R, gdzie wracamy już do normalnego ustawienia. Pochwaliłam kucunia za ładne wykonanie elementu (widać ostatnie ćwiczenia się opłaciły) i spokojnie jedziemy sobie do C. Tam zatrzymanie, cofnięcie się o 4 kroki i ruszenie stępem pośrednim. Byłam zadowolona z Karego, bo naprawdę świetnie wykonał te elementy, mile mnie dziś zaskakiwał. W HX stęp pośredni, przed X zebranie i półpiruet roboczy w lewo, a po nim znów stęp pośredni. Punio trochę sztywno wykonał tą figurę, ale cóż się dziwić, była ona jedną z świeższych. Mimo to pochwaliłam go i powrót do H, przed którym znów zebrane, potem półpiruet roboczy w prawo i stęp swobodny. Tym razem mały o wiele lepiej zareagował na pomoce, wykonał figurę płynniej i pewniej, po czym dostał zasłużoną nagrodę. Przekątną HXF pokonaliśmy tak jak należy, w stępie swobodnym, potem powrót do stępa pośredniego. 2 kroki przed A zebranie i w A zagalopowanie na prawą nogę. Galopem zebranym do E, gdzie wyjazd na woltę 10 m, którą Punio wykonał wprost cudownie, koła w galopie nie były dla niego trudnością. Między E a S zrobiliśmy zwykłą zmianę nogi i dalej jedziemy kontrgalopem aż do R. Ogólnie figury w galopie dla Punia nie były trudnością, można by powiedzieć, że jest to chód, w którym wałaszek najlepiej opanowuje wszystkie elementy. W każdym bądź razie docieramy do tego R i zjeżdżamy z niego po to, by dojechać do K i zmienić w ten sposób kierunek. Z galopu zebranego przeszliśmy wtedy do pośredniego i uważnie pilnowałam kuca, by nie zmienił przypadkiem nogi. W K galop zebrany, następnie w R i K przejścia. W następstwie zrobiliśmy woltę 10 m w lewo przy B. I ona wyszła nam bardzo ładna, więc oczywiście pochwała dla Puniaczka. Między B a R zwykła zmiana nogi - w sumie dość chaotyczna, ale to przez zamieszanie, jakie zapanowało w moim ciele czyt. nagły odzew mocnego kaszlu. No to jedziemy kontrgalopem aż do S. W tym czasie zdążyłam się opanować, doprowadzić do ładu karuska i wrócić do formy sprzed chwili. Po przekątnej między S a F zmiana kierunku galopem pośrednim i potem znów jedziemy zebranym. W S i F przejścia i na koniec w A wyjazd na linię środkową, zatrzymanie, nieruchomość, ukłon i stęp swobodny do A.
Chwilę odetchnęłam i za pomocą różnych kombinacji migowych spytałam się jak poszło. Zarówno Filip jak i Paweł odparli, że bardzo fajnie, tylko musimy dopracować wolty w kłusie, półpiruety no i zwykłe zmiany nogi. Do końca treningu pozostało nam dość sporo czasu, więc po chwili odpoczynku zabraliśmy się z Puniem do roboty. Na początek wolty w kłusie. Początkowo duże, 20 m, potem 15 m i na koniec średnica liczyła sobie 10 m. Wykonywałam je w obie strony, pilnując kształtu i regularności chodu konia. Z początku nie mogliśmy się zgadać, zgrać, ale w końcu zaczęły nam te wolty wychodzić ładne i krągłe, co powiedzieli sami obserwatorzy. Poklepałam Karego i chwila stępa swobodnego w nagrodę. Sama się cieplej opatuliłam i pora na zwykłe zmiany nogi. Po nabraniu wodzy zagalopowaliśmy na prawą nogę. Jedno koło dość luźne i zaczynamy ćwiczyć. Cóż...przyznam, że początkowo szło nam wręcz tragicznie, Punio się zdekoncentrował, momentami brykał i podbrykiwał, ja się czułam coraz gorzej, ale ostatecznie dzięki ogromnej ilości konsekwentnych powtórzeń dobrnęliśmy jakoś do ładu i składu w jakimś tam osiągalnym i minimalnym stopniu. W końcu po kilku ładnych zmianach stwierdziłam, że nie ma sensu już się nad tym męczyć i pora na półpiruety. Przed nimi oczywiście chwila stępa swobodnego, którą wykorzystałam na założenie kurtki, poprawienie szalika, wychwalenie Puńka i zaspokojenie pragnienia. Od razu kaszel się zmniejszył, a ja poczułam wyraźną ulgę. W końcu nabrałam wodze, zebrałam kucyka i wykonujemy półpiruet roboczy w lewo. Wyszedł stosunkowo ładny, jednak nie wystarczająco jak na tak wysoki poziom klasy N (moim zdaniem). Po chwili stępa półpiruet roboczy w prawo, o wiele lepszy od poprzedniego, jednak wciąż trochę nam brakowało. Kilka takich obrotów wykonaliśmy zarówno na ścianach jak i na przekątnych. Ostatecznie gdy już byliśmy jako-tako poskładani i wyglądało to jak wykonane przez zdrowego jeźdźca i konia na poziomie klasy N stwierdziłam, że już nie ma sensu dalej to powtarzać (nie lubię monotonności) więc ze stępa ruszyłam galopem wyciągniętym na luźnych wodzach. Przeszłam w półsiad i pozwoliłam Puńkowi robić co chce. Kucyk oczywiście przyspieszył i strzelił jednego malutkiego baranka i wyciągnął się najbardziej jak mógł wyrzucając nóżki daleko przed siebie. W końcu zaczęliśmy zwalniać, pozbierałam go z lekka i wyjeżdżamy na przekątną, na której wykonujemy bardzo ładną lotną (jeden z naszych ulubionych elementów) i znów zupełny luz, tyle że w drugą stronę. Punio znów przyspieszył, wyciągnął się, bryknął raz czy dwa machając z zadowolenia główką i w końcu sam zwolnił galop i w końcu gdy usiadłam dobrze w siodło zwolnił do kłusa. Na luźnych wodzach w żwawym tempie go wykłusowałam, co jakiś czas zmieniając kierunek jazdy i po 15 minutach stęp. Na chwile przystanęliśmy przy ławce, by okryć się derką i dalej jedziemy stępem. Wciągnęłam nogi ze strzemion, małemu poluźniłam popręg i rozpięłam nachrapnik więc na zupełnym luzie chodziliśmy sobie spokojnie aż w końcu ochłonęliśmy na tyle, by zakończyć trening. Zatrzymałam karuska przed drzwiami hali, zsiadłam z niego, założyłam derę jak trzeba i wracamy do stajni. Oczywiście zastał nas deszczyk, ale szybko przemknęliśmy do ciepłego, jasnego pomieszczenia, gdzie przywitało nas rżenie dwóch pozostałych koni. Zatrzymaliśmy się przed boksem kucyka i rozpoczynamy rozsiodływanie. Najpierw siodło, potem ogłowie i na koniec owijki. na głowę spoconego Puniaczka założyłam kantar i poszliśmy na myjkę. Schłodziłam i umyłam mu jego bielutkie nóżki, następnie odprowadziłam do boksu, gdzie go wytarłam, zdjęłam kantarek z głowy i dałam zasłużone pyszności. Zamknęłam boks, wzięłam cały sprzęt i odniosłam do siodlarni. Poukładałam wszystko na miejsce, trochę też wyczyściłam i w końcu wróciłam do domu, gdzie czekała już na mnie gorąca kawa. Trening uważam za bardzo udany, kucyk mnie bardzo mile zaskakiwał na każdym kroku, owszem było kilka nieporozumień i spięć, ale jakoś daliśmy radę i czuję się już pewnie w klasie N, wierzę, że jesteśmy z Puniem bardzo dobrze przygotowani do zawodów tejże klasy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|