Joanne
Właściciel Stajni
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:51, 02 Paź 2011 Temat postu: Pierwsza wspólna jazda |
|
|
Jako, że Shetty czuł się u nas bardzo dobrze, postanowiłam po porannym przelonżowaniu go ze sprzętem wsiąść i pojeździć sobie stępo-kłusem, może jakieś drążki porobić. Tarant stał sobie na padoku i ciamkał trawkę. Pogwizdując radośnie przyniosłam sobie na plac jego leciutki sprzęcik, poukładałam w swoim specyficznym porządku i z uwiązem w ręce poszłam po ogierka. Shetty słysząc szczęk bramki poniósł łepetynkę i z zaciekawieniem w oczach podszedł do mnie, by po chwili domagać się smakołyków.
-Nie mały, dostaniesz później - Powiedziałam gładząc kucyka po główce i dopinając uwiąz do jego kantara. Zaprowadziłam go na plac, uwiązałam i szybko wyczesałam malutkie ciałko. Mały nieustannie oglądał się na mnie, czasem próbując chwycić w chrapki jakiś przedmiot znajdujący się w pobliżu. Tak między innymi potraktowana została moja rękawiczka, którą obślinioną znalazłam na ziemi, kiedy wróciłam do skrzynki po grzebień do grzywy. Jako, że włosy kucyka były w nieciekawym stanie po dokładnym rozczesaniu zarówno grzywy, jak i ogona zrobiłam ogierkowi irokeza, a ogon ucięłam równo w połowie drogi od stawu skokowego do pęciny. Miotłą zgarnęłam kucykowe kłaki, co wzbudziło zaciekawienie Shettiego, następnie wyczyściłam kolejno każdą z nóg szetlanda. Podał je całkiem ładnie, więc otrzepując ręce odeszłam parę kroków i spojrzałam na swoje dzieło.
-Od razu lepiej - Stwierdziłam z uśmiechem widząc małego prawie sportowca. - Popracować nad muskulaturą, doczyścić do końca i sportowy kuc pierwsza klasa
Po tym zdaniu wróciłam do małego, dałam mu kawałek marchewki i zabrałam się za siodłanie. Na nogi poszły ochraniacze, na grzbiet czaprak i siodło, na głowę ogłowie z oliwką. Pozapinałam paski, zdjęłam kucykowi kantar z szyi, podciągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i lekko wskoczyłam w siodło.
Shetty natychmiast ruszył energicznie przed siebie. Zatrzymałam go za pomogą wodzy i poklepałam, gdy przez chwilę nie próbował iść do przodu. W końcu jednak przyłożyłam delikatnie łydki i stępem na luźnej wodzy pojechaliśmy na maneż. Stały tam już ustawione specjalnie na potrzeby kuca drążki na kłus. Okrążyłam plac parę razy w obie strony, zrobiłam parę wolt jadąc już na lekkim kontakcie i zatrzymanie. Musiałam dość mocno zadziałać wodzami, a kucyk i tak gdy pochyliłam się w celu sprawdzeniu popręgu ruszył energicznie do przodu.
-O nie mały, tak nie robimy - Powiedziałam natychmiast mocno wstrzymując taranta. Ten wykręcił łeb w ramach buntu i prezentacji niezadowolenia, ale stanął. Trzymając kontakt pochyliłam się i sprawdziłam popręg - trzeba podciągnąć. No to noga w górę i dwie dziurki poszły. Poklepałam stojącego grzecznie szetlanda i ruszamy stępem. Dziś tak krótko, zapoznać się, swoje wady i zalety.
Po wykonaniu jednego dużego koła w stępie przyłożyłam łydki i kłus. Shetty wykonał parę lekkich baranków, które jednak ze spokojem wysiedziałam i potem grzecznie poszedł przed siebie. Kłusowaliśmy sobie głównie po ścianach, jednak nie oszczędzałam Shettiemu wolt, zmian kierunków i przejść. Chciałam zainteresować go jazdą, jednak wykonywałam te wszystkie elementy na takim poziomie, na jakim on był w stanie je zrobić prawidłowo. Częste pochwały, stopniowo coraz trudniejsze ćwiczenia i w końcu poczułam jak mały zaczyna odpuszczać w potylicy, rozluźnia się i robi bardziej giętki. No próbujemy parę wygięć. Najpierw w stępie. Jedziemy prosto, a głowa lekko wędruje na boki odpowiadając na działanie wodzy. Potem trochę mocniej i próbujemy wygięć na dużym kole. Tu było ciężkawo, ale w końcu Shetty się rozluźnił i zaczął fajnie pracować. Poklepałam go i to samo w kłusie - wygięcia na prostych w obie strony, potem na dużym kole. Wszystko wykonywałam na miarę możliwości kuca, które szybko wzrastały. Shet szedł energicznie, ani razu nie wieszając się na wodzy. W końcu postanowiłam najechać na drążki. Przeszłam do półsiadu, zrobiłam w nim jedno okrążenie i najeżdżamy. Hop-hop-hop. Kucyk szanuje drągi. Pochwała i daleko od drągów półwolta, najeżdżamy. Znów na czysto. Pochwała i jeszcze raz, po drągach do stępa. Postanowiłam zagalopować na chociaż jedno kółko.
Dałam Shettiemu chwilę odpocząć, następnie nabrałam wodze na kontakt, pobudziłam ogierka łydką i kłus. Siedziałam w siodle wysiadując jego w miarę przyjemny jak na malucha chód. Wzięłam go na koło i pomoce do galopu. Urocza seria bryknięć, potem szybki galop do przodu, z parskającym i szczęśliwym kucykiem. Moja mina musiała być świetna - banan jak stąd do Afryki . Zrobiliśmy dwa kółka w galopie i do kłusa, zmiana kierunku. Poklepałam spoconego już malucha i zagalopowanie. Znów parę bryknięć, potem szybki galop z parskaniem. Po jednym okrążeniu znów parę bryknięć wraz z odjechaniem od ściany, co cudem wysiedziałam. Nie jeździło się na kucu długo, oj nie jeździło.
Poklepałam tarancika i przeszłam do kłusa. Po przejściu przez drągi na stronę, potem coraz luźniejsza wodza i w końcu do stępa. Stępowałam 10 minut, następnie zeskoczyłam z kuca, dałam mu cukierka, zdjęłam siodło i ochraniacze, po czym w ogłowiu zaprowadziłam do boksu.
Po drodze zahaczyłam o myjkę, na której zlałam ogierkowi nogi, następnie wstawiłam go do jego domku, dałam marchewkę, okryłam polarową derką i zostawiłam samego, aby odpoczął i nabrał sił na jutro w spokoju. Sama pozbierałam sprzęt, ogarnęłam trochę na placu i powędrowałam dalej.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Joanne dnia Nie 19:18, 02 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|