Charlie
Dołączył: 05 Maj 2014
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:26, 20 Maj 2014 Temat postu: Pierwsze siodłanie z pomocą Zuzki. |
|
|
Byłam dziś umówiona na trening z Zuzką. Byłam bardzo szczęśliwa, że zgodziła się mi dzisiaj pomóc. Potrzebowałam kogoś, kto przytrzymałby Jokera w razie wypadku, ponieważ dzisiaj chciałam mu założyć wstępnie siodło. Co prawda, gdy był młody wstępnie zakładano mu siodło wyścigowe, ale nie miał on styczności z innym sprzętem, okazało się, że jednak nie będzie brał udziału w wyścigach. Tak więc dziś założymy i czaprak i siodło i ogłowie, jeśli będzie spokojny, wstępnie podepniemy popręg, aby wiedział, co to takiego przechodzi mu pod brzuchem. Ważne, aby ogier przyzwyczaił się do całego sprzętu. Wiem, że z ogłowiem nie jest tak źle, chodzi w nim spokojnie, jednak zakładanie go to koszmar.
Zauważyłam Zuzkę gdy prowadziła konia pomachałam jej i dałam znak, że będę w stajni. Poszłam przywitać się z Młodym. Poklepałam go, pogadałam i dałam marchewkę. Poszłam po potrzebny na dzisiaj sprzęt a przy boksie stałą Zuzka. Przywitałam się z nią i zaczęłyśmy rozmawiać. Ja w tym czasie oporządzałam konia. Pośmiałyśmy się, rozmawiałyśmy głównie o koniach. Jak zwykle z ogłowiem był problem, ale już dziś było spokojniej. Chociaż ciągle miał minę "chyba sama będziesz to nosić, nie dam się znów w to bagno wrobić" i to cały czas, ale miał to szczęście, że wędzidło mu smakowało. Joker był trochę spięty, więc pomasowałam mu mięśnie szyi i łopatki. Gdy się rozluźnił dałam mu marchewkę. Wyprowadziłam go na korytarz i poprosiłam aby Zuzka wzięła część sprzętu.
Weszłyśmy na halę, dzisiaj Joker znów bał się drzwi. Nie otwierałam ich, tylko podeszłam bliżej, żeby ogier mógł je dotknąć nosem. Minęło trochę czasu zanim przekonał się do strasznych drzwi. Nadal z niepewnością, ale przeszedł przez nie. Nagrodziłam go głosem i poklepałam. Puściłam go wolno aby się rozstępował, a ja z Zuzką odłożyłyśmy sprzęt na kawaletkę. Pogoniłam lekko Prida aby ten zakłusował i trochę pobiegał. Co prawda "przestraszył" się mnie i pobiegł szybkim galopem barankując i wspinając się co jakiś czas. Przez chwilę pozwoliłam mu tak biegać, żeby się wyładował, ale później mówiłam "prr" i uspokajałam go głosem, w końcu zwolnił do kłusa i biegał tak kilka kółek. Sam do nas podszedł, tam go poklepałam. Poprosiłam Zuzkę, aby zapieła go w lonże i przytrzymała. Wzięłam do ręki czaprak i pokazałam mu go. Widział już go wcześniej, więc nie zrobiło to na nim zbyt dużego wrażenia. Zarzuciłam mu czaprak na szyję cały czas do niego mówiąc i jednocześnie rozmawiając z dziewczyną. Ogier lekko odsunął się ode mnie gdy założyłam mu czaprak na szyję, ale gdy został nagrodzony czaprak nie wydawał się już taki niewygodny. Zuzka przemarszowała z nim kółko gdy ten miał czaprak na szyi. Później zrobiłam to samo z czaprakiem, ale zarzuciłam go na kłąb pewnym ruchem. Odsunął się bardziej gwałtownie, i lekko podskoczył zadem. Znów uspokoiłam go głosem. To samo, kolejna rundka marszem z Zuzką. Gdy wrócił poklepałam go. Ściągnęłam czaprak i znów założyłam na szyję, tym razem tylko podkulił uszy i szastnął ogonem, pochwaliłam do głosem. Zarzuciłam czaprak na kłąb, lekko jakby podskoczył, ale także jego reakcja nie była zła, znów został nagrodzony. Teraz trochę się odsunęłam, bo chciałam zarzucić mu czaprak na zad, a nie uśmiechało mi się dostać kopa. Gdy sprzęt wylądował na zadku ogier zarzucił tylnymi nogami, ale nie tak mocno jak się spodziewałam. Znów koło marszu. Gdy oboje wrócili na swoje miejsce, zarzuciłam czaprak na szyję, reakcją było tylko stulenie uszu. Powoli przesuwałam czaprak od szyi do zadu. Reakcją znów było tylko kulenie uszu. Nagrodziłam zachowanie i znów zarzuciłam czaprak na kłąb. Tym razem stał spokojnie i był rozluźniony, ale wciąż czujny. Wszystko dzielnie zniósł, zostawiłam sprzęt na jego grzbiecie. Sięgnęłam po siodło. Był dość lekkie. Dałam mu do powąchania. Ogólnie nie przestraszył się go, ale nie był do niego jakoś pozytywnie nastawiony. Wyciągnęłam ręce tak, jakbym chciała założyć siodło, ale nad szyją i delikatnie oparłam je o smukłą szyję. Młody ocknął się gwałtownie, ale nie wiercił ani nic takiego. Ściągnęłam siodło i teraz Zuzka dawała mu nagrody, ja go uspakajałam głosem. Teraz czas na kluczowy moment. Delikatnie i bardzo powoli kładłam na grzbiet Jokera skórzane siodło. Zaczął się wiercić, i to mocno, ale ostatecznie sprzęt wylądował na grzbiecie Prida bezpiecznie. Podeszłam do jego pyska, pogłaskałam i dałam kostkę cukru, ten smakołyk jest jego ulubionym i zostaje na specjalne okazje. Od razu się ożywił i zaczął pchać nochal wszędzie. Co prawda cały czas rozmawiałam z Zuzką, ale to on teraz zabrał całą uwagę. Wzięłam od dziewczyny lonże i spacerowałam z nim po całej hali klepiąc go i uspakajając. Zrobiliśmy kilka kółek na różne strony, koń spisywał się świetnie. Znów Zuzka wzięła lonże, a ja popręg do ręki. Pokazałam skórzany pas Pride'owi, nie zrobił na nim wrażenia, nawet metalowe sprzączki, które lekko dzwoniły. Zbliżyłam się z popręgiem do siodła i zapiełam z jednej strony przy okazji zapinając czaprak o paski. Wzięłam znów pas do ręki i po jednaj stronie zaczęłam dotykać nim jego nóg, brzucha, w różnych miejscach, aby wiedział, że go to nie zje. Za każdym razem szastnął ogonem albo chwilę się wiercił i odsuwał, ale ogólnie nie było źle, za poprawną reakcje nagradzałam go. Poszłam na drugą stronę i przełożyłam popręg. Przycisnęłam go lekko do brzucha i jeździłam po nim popręgiem. Ogier tylko gwałtownie podniósł głowę, ale za każdym razem go chwaliłam. Podpiełam popręg na 1 dziurkę i poklepałam. Zuzka zrobiła z nim koło stępa. Podpinałam paski o 1 dziurkę, stopniowo, z każdej strony, aż było odpowiednio mocno. Za każdy razem było robione koło przez Zuzkę i ogiera. Nie obyło się bez prób gryzienia i lekkich kopów, ale ogólnie- jestem zadowolona. Była z niego bardzo dumna. Już na samym końcu odpiełam popręg i tak jakbym chciała jeszcze go podciągnąć, pchałam do góry, aby ogier przyzwyczaił się do tego typu sytuacji. Gdy było troche za mocno dla niego i okazywał to swoim zachowaniem, wracałam do punktu wyjścia i od początku. Później podpiełam popręg, gdy już doszliśmy do porozumienia, puściłyśmy ogiera wolno aby chwile pobiegał z siodłem. Cmokaniem zachęcałam go do kłusowania, ale gdy kłusował za szybko zwalniałam go komendą "prr", mimo, że nie jest ona u nas dopracowana, ogier wie o co chodzi. Rozmawiałam dalej w tym samym czasie i podziękowałam Zuzce za to, że tak wytrwale stała i znosiła tego małego głupka. Po 20/15 minutach biegania i stępowania Pride'a poszłyśmy do stajni rozebrać go.
Westchnełam z ulgą, dzisiaj zrobiliśmy duży postęp. Rozsiodłałam konia, z tym także były problemy, ponieważ jeszcze nie wie do końca jak się zachowywać. Za dobre zachowanie- nagroda, za złe- kara, tego się trzymamy i ogier powoli zaczyna łapać o co mi chodzi. Dałam mu smakołyki i jeszcze raz podziękowałam Zuzce za asyste przy tak nudnej rzeczy. Pożegnałam się z Jokerem i poszłyśmy do salonu w stajni na ciepłą herbatę i ciasto.
Post został pochwalony 0 razy
|
|