Forum www.wsraurumanimus.fora.pl Strona Główna

TRENINGI *WIARY
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.wsraurumanimus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Wiara
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:10, 21 Mar 2011    Temat postu:

Skoki - praca na szeregach 130 cm.

Data: 02 Wrz 2010

Dziś miałam potrenować z Wiarą szeregi w klasie C. Od kilku dni co do treningu kobyłki doradzała mi Paulina - przyjaciółka, która ma o wiele większe ode mnie doświadczenie na takich wysokościach i wytrenowała już trochę koni do dużego sportu. Już z rana przyszłam do kobyłki ze szczotkami i resztą sprzętu, wyprowadziłam ją na korytarz i zajęłam się pucowaniem. Dzięki zakładaniu na noc derki miałam o wiele mniej czyszczenia a niebieskooka lepsze zdrowie. Szybko przeczesałam ją iglakiem i włosianką, grzebieniem rozplątałam grzywę i ogon, tą drugą zaplotłam i stwierdziłam, że chyba należy ją przyciąć. I to tak ostro, na irokeza na przykład, bo mam dość zabawy w zaplatanie jej a trening z koniem o takiej grzywie nie należy do najprzyjemniejszych i prostych. ogon też ciutkę skrócić. Na koniec wyszorowałam jej kopyta i stwierdziłam, że trzeba dać nowe butki.
-Eh...Zaniedbałam Cię kobieto - Powiedziałam głaszcząc kobyłkę i przytulając się do niej. Sięgnęłam po ochraniacze i założyłam na jej szczuplutkie nogi. Po nich na grzbiet wsadziłam niebieski czaprak, futerko i skokówkę, do której dopięłam popręg, a na głowę założyłam jej nasze ulubione ogłowie z nachrapnikiem angielskim i oliwką. Wszystko pozapinałam, sobie wsadziłam toczek na głowę, na nogi ostrogi i idziemy na halę.
Na miejscu dociągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i wsiadłam. Ruszyłyśmy stępem swobodnym między przeszkodami. Paulina miała przyjść za jakieś pół godziny i od razu zacząć skoki. Tak więc miałyśmy czas na rozprężenie się. Przez 5 minut stępa Wiara miała sporo swobodny, potem zaczęłam nabierać wodze i nakłaniać ją do zaangażowania zadu i utworzenia mostu. Srokata czując napięcie wodzy szarpnęła kilka razy pyskiem, jednak gdy dostała za to mocniejsza łydkę odpuściła i tylko czasem unosiła głowę nieco wyżej. 'Musimy niedługo popracować ujeżdżeniowo' - pomyślałam lekko wyginając głowę kobyłki na boki, by rozluźniła mięśnie i się nieco porozciągała. Cały czas działałam łydkami i po 5 minutach pracy uzyskałam pożądany efekt - konia w miarę rozluźnionego i pozbieranego do kupy, skupionego i myślącego nad tym co robi. Przejechałyśmy raz drągi na galop w stępie i kłus. Wiara od razu łeb w górę i idzie cała usztywniona. Westchnęłam i wchodzimy na duże koło. Lekko przerabiałam palcami i nakłaniałam kobyłkę do zaangażowania zadu i zaokrąglenia grzbietu. Starałam się anglezować lekko, ale łydki wciąż działały i nakłaniały Wiarę do ustawienia się jak należy. W końcu Wi odpuściła i posłuchała moich poleceń, za co ją pochwaliłam. Wróciłyśmy na ścianę i sporo kręcenia, zmian kierunku i przejść. Starałam się robić jak najwięcej przejść w dół, kilka razy wykonałyśmy cofanie i po dobrej rozgrzewce poprzechodziłyśmy przez drągi. Wiara za każdym razem pokonywała je na czysto, ale co się dziwić - dla niej to pikuś. Gdy już się rozgrzałyśmy zatrzymanie z kłus - młoda zeszła nieco na lewo, więc łydką ją wyprostowałam. Poklepałam i nadal stojąc dociągnęłam popręg. Potem ruszenie stępem. Nagle usłyszałyśmy donośne 'Uwaga!' i huk otwieranych drzwi. Wiara ruszyła galopem z brykami, a ja złapałam się mocno siodła i szybko skróciłam wodze wpychając niebieskooką na małe koło.
-Hoho...widzę, że nie najlepszy dzień dziś mamy - Powiedziała Paulina po czym usiadła na krześle przy wejściu.
-Ostatnimi czasy jakoś się zmieniła...chyba brakuje nam pracy ujeżdżeniowej - Powiedziałam po czym zebrałam srokatą w stępie i zagalopowałam z lewej nogi.
-No chyba tak, bo widać, że jakoś tak niechętnie współpracuje i jest dość sztywna - Powiedziała po czym upiła łyk gorącej herbaty. - Rozgrzałaś ją już?
-Został mi tylko galop - Powiedziałam po czym dałam kobyle lekkiego kopniaczka (ale nie ostrogą! samą piętą), bo zaczynała zwalniać i napierać na wędzidło. - Kobyła!
-Dobra, to ja idę jeszcze po jakąś bluzę, bo nie miałam jak jej zabrać a pieruńsko zimno jest - Odparła i z głośnym 'Uwaga!' opuściła halę. Ja zaś starałam się ogarnąć Wiarę, bo zajęło mi sporo czasu, trochę się poszarpałyśmy, jednak w końcu niebieskooka szła tak jak ja chciałam i tam, gdzie ja chciałam. Pogalopowałam sporo w półsiadzie, żwawszym tempem, po czym spokojnym galopem roboczym naprowadziłam ją po przekątnej na środek i wykonałam lotną w typie skokowym. Wiara lekko bryknęła, ale posłusznie poszła galopem w drugą stronę. Od razu jechałam w półsiadzie zachęcając klacz do szybszego tempa. Gdy się rozgrzałam zwolniłam do stepa. Akurat na halę wpadła Paulina.
-Gotowa?
-Gotowa.
-No jedziesz póki co ten malutki szereg - Powiedziała wskazując mi potrójny szereg z stacjonaty 50 cm na skok-wyskok z okserem 70 x 70 i po jednym foule na końcu stał tripl 70/80/90 cm.
Lekko przyłożyłam łydki i galop. Zwolniłam nieco tempo i spokojny najazd na środek. Stacjonata z okserem na spokojnie, do oksera nam nie pasowało i krzywe wybicie, więc zrzutka. Usłyszałam tylko piękne słowa 'na takiej wysokości już zrzutka? I wy chcecie C jechać?!' i odgłos poprawianego drąga.
-Przypilnuj jej bardziej, musisz pojechać mocniej to jedno foule, bo ma za szeroko.
Tym samym galopem najazd, skok-wyskok ładnie, później mocno popchnęłam srokatą między przeszkodami i ładny skok w dobrym miejscu.
-Brawo! Da się? da się. A teraz pojedź to jeszcze raz, ale skróć ją tak, by zrobiła 2 foule, następnie pojedź drugi szereg. - I skazała mi cztery przeszkody:
1.doublebarre 90/100 (jedno foule)
2.murek 105 (skok-wyskok)
3.stacjonata 110 (dwa foule)
4.okser 120 x 130.
Jak kazała tak zrobiłam. Ruszyłam galopem z lewej nogi, nakierowałam Wiarę na szereg i jedziemy. Skok-wyskok ładnie, choć mogła się bardziej postarać, później mocno ją skróciłam (a przynajmniej próbowałam) i jedno foule - tupnięcie - skok. Stwierdziłam, że jadę jeszcze raz. Przed szeregiem skróciłam Wiarę mocno, ładnie pokonałyśmy skok-wyskok i w końcu wpasowałyśmy się z tymi 2 foulami między oksera a tripla. Poklepałam kobyłkę i po dużym łuku na lewo, na szereg nr.2. Pierwsze 2 skoki nam pasowały, skok wyskok bez impulsu, ale czysto, przed okserem tupnięcie i skok, niestety przeszkoda rozwalona. Czyli znów - albo jedno duże foule, albo 2 małe. Postanowiłam najpierw dać 2 małe, będzie łatwiej, bo tu jest szerzej niż w poprzednim szeregu. Gdy Paulina wszystko naprawiła ruszyłam jeszcze raz. Double dobrze, jedno foule mocniejszego galopu i murek. Bardzo ładnie, następnie skok-wyskok na stacjonatę 110. Elegancko i z zapasem, Wiara zaczynała się budzić. Po stacjonacie 2 krótkie skoki galopu i okser. Na czysto, ładnie i z zapasem. Poklepałam i jeszcze raz jedziemy, lecz tym razem na jedno foule. nieco niepewny najazd na doublebarre, jednak skok na czysto, potem foule i murek, również bardzo ładnie, skok-wyskok super, dawno Wiara nie pokonała tak pięknie skoku-wyskoku na wysokościach mniejszych niż 120. Po lądowaniu bardzo mocno wypchnęłam rudą i obszerne, duże foule, po którym świetny skok z przynajmniej 15 centymetrowym zapasem. Pochwaliłam kobyłkę i do stępa. Paula podwyższyła wszystkie przeszkody do 130 cm i na środku ustawiła jeszcze jeden, mały szereg. Cały późniejszy parkur teoretycznie wyglądał tak:
1. stacjonata 130 (skok-wyskok) okser 130 x 130 (jedno-dwa foule) triplebarre 110/120/130
2. doublebarre 120/130 (jedno foule) murek 135 (skok-wyskok) stacjonata 130 (jedno-dwa foule) okser 130 x 140
3. stacjonata 135 (trzy foule) piramida 140 cm
Nim jednak pojadę parkur muszę sprawdzić, jak Wiara radzi sobie z pojedynczymi szeregami. Po chwili odpoczynku zagalopowałam i w miarę spokojnym tempem najazd na stacjonatę. Ładny, spokojny skok, po nim wybicie i okser. O dziwo bardzo ładnie pokonany. Mocno wypchnęłam Wi do przodu i triplebarre na czysto. Jedziemy jeszcze raz, ale między okserem a triplem skracamy. Skok-wyskok ładnie, skrócenie i triplebare na czysto, ale ledwo ledwo, bo zabrakło impulsu. Mimo to pochwaliłam klacz i drugi szereg. Doublebarre ładnie, czysto. Jedno foule i murek, również okej mimo swojej wysokości. Skok-wyskok na stacjonatę, przy którym zabrakło impulsu i zrzutka. Mimo to pojechałam dalej. Dwa foule skróconego galopu i okser, pokonany na czysto. Na ten szereg pojechałyśmy jeszcze raz. Double i murek ładnie, przy stacjonacie mocniejsza łydka i również spoko, jedno foule mocnego galopu i pełen werwy skok przez oksera.
-Dobra kobyłka! - Powiedziałam klepiąc srokatą. Na koniec z prawej nogi na ostatni szereg. Najechałam trochę mocniejszym galopem i płynny skok przez stacjonatę, potem trzy foule i piramida. Była to najwyższa przeszkoda w życiu kobyłki. Pokonana na czysto i z klasą, więc ogromna pochwała w postaci cukierka i pora na parkur. Paulina jeszcze coś pokombinowała przy przeszkodach i nakazała mi jechać.
Ruszyłyśmy z Wiarą galopem i nakierowanie na szereg 1. Stacjonata skoczona wysoko, z zapasem, tuż po niej okser. Nieco niezgrabnie, ale czysto, więc dobrze jest. Dwa foule skróconego galopu tripl. Wiara mocno się wybiła i na czysto pokonała przeszkodę, więc pochwała. Skręcamy w lewo i jedziemy na drugi szereg. Doublebarre skoczone z piątej nogi, jednak tylko stuknęłyśmy drąga, nie zwaliłyśmy, jedno foule i murek. Nieco niepewny skok, ale czysty i dobry technicznie, więc po lądowaniu wybicie na stacjonatę. Wiara gładko nad nią śmignęła i po dwóch foulach galopu mocno wysadziła nad okserem. Nieco mną zarzuciło, jednak utrzymałam się i po lądowaniu szybko ogarnęłam, zmieniłam nogę i z prawej jedziemy na stacjonatę z piramidą. Wiara była pobudzona, chciała jechać szybko, jednak jej na to nie pozwoliłam i w miarę spokojnym galopem najeżdżamy. Niebieskooka wybiła się daleko, jednak nie zrzuciła tyłem i przed piramidą mocny galop, z którego młoda lekko się wybiła i płynnie pokonała przeszkodę.
-Dobra Wiarka! O to chodzi! - Powiedziałam klepiąc złotko po szyi i przechodząc do stępa.
-Joann...nie chcę nic mówić, ale..
-Ale co? - Spojrzałam na dziewczynę
-..ale właśnie skoczyłyście 150 cm - Powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha. Na widok mojej miny o mały włos nie przewróciła się przez pobliskiego drąga.
-...serio? - Spojrzałam na nią nieufnie
-Serio serio, 150 cm przynajmniej! - Powiedziała podchodząc do Wiary i dając jej cuksa. - Dobra, jeszcze poprowadzę Ci resztę treningów i będę wracać do siebie. Pracę domową i wszelkie rady dam Ci gdy skończymy, w domu
Po czym wyszła z hali uśmiechnięta od ucha do ucha. Ja, nie wiedząc, czy mnie w balona nie robi podjechałam do piramidy. Stanęłam i sprawdziłam - była prawie naszej wysokości! Wyklepałam Wiarę i już tylko stęp na luźnej wodzy. Dziś stępowałyśmy długo, ponad 20 minut, by Złotko ochłonęło. Gdy już nie dyszała i nie była rozgrzana wyjechałyśmy z hali.
Na koniu wjechałam do stajni, zatrzymałam się dopiero pod boksem, gdzie zsiadłam, rozsiodłałam młodą i na kantarze poszłyśmy na myjkę. Długo zlewałam jej nogi zimną wodą, a stosunkowo ciepłą umyłam jej brzuch i miejsca, gdzie się spociła. Gdy wszystko spłynęło z Wiary wzięłam ściągaczkę do wody i osuszyłam jej sierść, na koniec wycierając ręcznikiem. Tak zrobionego konia ustawiłam pod boksem, bo musiałam jeszcze zadbać o jej kopyta. Wytarłam, wysmarowałam czym trzeba i w derce odstawiłam do boksu. Tam dałam jej jabłko i dwie marchwie, następnie wymasowałam, by nie dostała zakwasów. W końcu opuściłam jej boks, zamykając drzwi i zostawiając drzemiącą kobyłkę samą. Sama zaś odniosłam sprzęt i poszłam szykować Punia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:11, 21 Mar 2011    Temat postu:

Ujeżdżenie - praca w klasie P

Data: 17 Wrz 2010

Pod wieczór postanowiłam wsiąść też na Wiarę. Obie potrzebowałyśmy jazdy ujeżdżeniowej, bo wyraźnie nasza zgodność ulegała pogorszeniu się. Gdy przyszłam srokata właśnie szczurzyła się w stronę pewnych gości. Przywitałam się, ostrzegłam, że kobyłka gryzie i zapytałam o co chodzi. Jak się okazało państwo chcieli tylko pozwiedzać okolicę, w tym moją stajnię. Po tej krótkiej rozmowie ruszyłam do siodlarni po sprzęt złośnicy. Przyniosłam wszystko co mi było trzeba i weszłam do boksu. Niebieskooka skuliła się, machnęła dwa razy głową i wystartowała z zębami w moją stronę. Szybko jednak zmieniła zdanie widząc bata. Uskoczyła do tyłu i stanęła jak inny koń.
-Bez takich mi tu, młoda - Odparłam zakładając aktualnie wściekłej Wiarze kantar. Wyprowadziłam i uwiązałam. Szybko wyczyściłam, przy czym miałam drobne problemy z kopytami, ale w końcu się uwikłałam, następnie zaczęłam siodłanie. Dziś narzuciłam na grzbiet srokatej niebieski czaprak, podkładkę z futerkiem i siodło ujeżdżeniowe. Zapięłam dość luźno popręg i pozawijałam nogi. Wszystko szło dobrze, więc na koniec ogłowie plus wytok. Niestety ostatnie humorki Wiary zmusiły mnie do zakładania jej wielokrążka. Założyłam Wi wszystko, wodze zapięłam na środkowe kółko i dociągnęłam popręg. Młoda skuliła uszy, ale nic więcej, więc poklepałam i wyprowadziłam ją przed stajnię. Wsiadłam, ustawiłam sobie co trzeba i stępem na maneż.
Kobyłka szła żwawo, miała ogromne pokłady energii, więc po kilku kołach stępem zsiadłam, podpięłam strzemiona, zapięłam klacz na lonżę i pogoniłam do kłusa. Wiara wypruła do przodu z baranami, następnie po 5 kołach energicznego kłusa galop. Znów kilka serii bryków, baranów i nie wiadomo jakich wariacji, następnie szaleńczy galop. Pozwoliłam Wiarze powariować, by mieć potem święty spokój. Po kilku minutach zmieniłyśmy stronę. Znów bryki i inne wariacje, po czym szalony galop. Poczekałam aż sama się zmęczy. Wi długo galopowała, czasami jeszcze wykonywała kilka małych bryknięć, aż w końcu szła już wolnym galopem, wyraźnie chcąc przejść do kłusa i stępa. Z pozwoleniem na odpoczynek poczekałam jeszcze 5 kółek i dopiero do kłusa i zatrzymanie. Odpięłam Wiarę, dociągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i wsiadłam.
W stój ogarnęłam kobyłkę, następnie pozbierany stęp. Oczywiście nie - nie będzie iść z głową w dole, musi się wyszczerzyć. Dobrze, że nie ściągnęłam wytoka, bo przynajmniej on jakoś blokował jej uderzenie mnie w twarz. Wiara szła drobnymi kroczkami, cała usztywniona. Dałam jej mocną łydkę i bacik na zadzie. Lekkie bryknięcie, potem już na małym kole coraz ładniejszy stęp. Pojeździłam z Wiarą po ósemce zbierając coraz bardziej i pilnując, by utworzyła most. W końcu niebieskooka zeszła do odpowiedniego poziomu, postawiła zad i przestała walczyć z ręką. Wykonywałam częste półparady, zaczęłyśmy jazdę po ścianach, jednak ciągle zajmowałam kobyłkę różnymi woltami, wężykami i serpentynami. W końcu spróbowałyśmy ustępowań. Opornie i z buntami, ale stopniowo zaczynały nam z powrotem wychodzić. Po 3 seriach świetnych ustępowań pochwaliłam Wiarę i zatrzymanie. Kilka kroków do tyłu i stęp. Po chwili znów to ćwiczenie. Wiara zaczynała się całkowicie uspokajać, rozluźniać i współpracować.
W końcu zakłusowałam. Wi ruszyła płynnie, dobrze ustawiona i elastyczna. Powyginałyśmy się nieco na woltach i innych wygibasach. Gdy już się rozgrzałyśmy na przekątnej dałam pomoce do dodania. Niebieskooka zamiast wydłużyć wykrok przyspieszyła go. No to jeszcze raz. Już lepiej, ale ciągle to nie to samo. Ćwiczyłyśmy ten element do oporu, póki srokata nie zaczęła wykonywać go jak należy. Gdy tylko udało nam się wykonać dobre dodanie, chwaliłam ją. Teraz pora na skrócenia. Z początku kobyłka wyraźnie nie chciała się skracać, stawiała wyraźny opór gryząc wędzidło, machając nerwowo ogonem i głową, kuląc uszy. W końcu jednak wynegocjowałam u niej wykonanie polecenia i trochę poćwiczyłyśmy, doszlifowałyśmy element, po czym pochwaliłam sowicie młodą i żucie z ręki na woltach, przekątnych i innych figurach. Z początku nie mogłyśmy się dogadać. Ciągle którejś z nas coś nie pasowało, jednak po dłuższym czasie prób i ćwiczeń udało nam się wykonać kilka bardzo dobrych żuć z ręki. W końcu wyjechałam na linię środkową i od X ustępowanie w prawo. Beznadzieja. Nie dość, że krzywe, to jeszcze ze złym wygięciem i usztywnionym koniem. Westchnęłam i jeszcze raz. Już lepiej, ale kobyła cały czas spięta i krzywa. Powtórek było jeszcze 5, nim wykonałyśmy naprawdę dobre ustępowanie. Pochwaliłam od razu kobyłkę i dla utrwalenia jeszcze 2 razy. Coraz lepiej, ostatnie wykonanie było rewelacyjne! Pochwaliłam Wiarę i w drugą stronę ustępowanie. Już ładne, aczkolwiek czułam usztywnienie konia. No to jeszcze 3 razy i kilka przejść. kłus-stój-kłus, stęp pośredni-stęp swobodny-stępo pośredni po przekątnych czy wężykach, kłus zebrany-kłus wyciągnięty-kłus roboczy itp. Przejścia do stój i ze stój były bardzo ładne, więc je odstawiłyśmy i męczymy zmiany w tym samym chodzie. Z kłusem było jako-tako, po kilku razach mogłyśmy je odstawić, jednak dużo problemów sprawiły nam zmiany w stępie. Długo go wałkowałyśmy, naprawdę sporo czasu zabrał i gdy już ten element dopracowałyśmy okazało się, że pora na galop.
No to ze stępa zagalopowanie z prawej nogi, 2 koła w galopie roboczym, jedno w wyciągniętym i jedno w skróconym. Było trochę problemów ze skróceniem chodu, jednak dość szybko się z tym uporałam. Po takiej rozgrzewce na dzień dobry wolty różnych rozmiarów w różnych chodach. Czasem była to ogromna wolta w galopie zebranym, czasem malutka w roboczym. Przejścia do kłusa i z kłusa oraz z stępa i do stępa były płynne, więc szybko z nich zrezygnowałyśmy. Postanowiłam zrobić kilka lotnych. Przy pierwszych 3 próbach Wiara pobrykała, potem już ładnie zmieniała nogi na odpowiednie pomoce. Nieco gorzej wychodziły nam zmiany z prawej na lewą, więc bardziej pomęczyłyśmy tą stronę. Zadowolona z klaczki poklepałam ją i żucie z ręki na dużym kole. Bardzo ładne, niebieskooka wciąż pozostawała na stałym kontakcie z ręką jeźdźca. W końcu postanowiłam spróbować kontrgalopu. Galopując w lewo wykonałam przekątną i pilnowałam Wiary, by nie zmieniła nogi. Było to ciężkie dla Wi, szła niepewnie, jednak posłusznie czekała na sygnał zmiany nogi. Po 2 kołach w kontrgalopie poklepałam ją i zwykła zmiana przez stęp. Bardzo ładna. Jedno koło galopem i znów przekątna, po której kontrgalop. Już pewniejszy, jednak nadal była ta chęć zmiany nogi. Pochwaliłam i zmiana na galop. Element kontrgalopu powtórzyłyśmy jeszcze raz na stronę, poćwiczyłyśmy wykonywanie półkoli w tymże chodzie i luźna wodza, mocniejszy galop w pólsiadzie.
Pozwoliłam się kobyłce naprawdę wyciągnąć, odprężyć przez kilka kółek na stronę, następnie do kłusa i jeszcze chwilka pracy. W kłusie roboczym wykonałyśmy po 4 wolty 15 m na stronę, 2 serpentyny o 3 łukach i 2 serpentyny o 4. Wiara rozluźniona po galopie bardzo ładnie się wyginała, nigdy nie traciła rytmu i bardzo dobrze reagowała na pomoce. Tuż przed końcem kłusa zrobiłyśmy jeszcze po ustępowaniu i do stępa. Luźna wodza i stępujemy. Po 15 minutach sprawdziłam, czy klacz nadal jest zgrzana. Nic nie wskazywało na zmachanie się konia, więc zsiadłam, poluźniłam popręg, podpięłam strzemiona i wracamy.
W stajni rozsiodłałam mokrego konia, wytarłam ręcznikiem, przykryłam lekką derką (robiło się zimno) i poszłyśmy na myjkę. Zlałam dokładnie nogi, umyłam, wypielęgnowałam kopytka i do boksu. Tam Wiara oczywiście dostała jabłko, które z chęcią schrupała, następnie zostawiłam ją samą, by odpoczęła po ciężkim i długim treningu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:11, 21 Mar 2011    Temat postu:

Cross - praca nad kontrolą w terenie

Data: 19 Paź 2010

Z samego rana przyszłam potrenować z Wiarą. Kobyłka właśnie wariowała na padoku, więc wpierw przyniosłam sprzęt, dopiero potem przyprowadziłam nabuzowaną srokatą. Uwiązałam, zdjęłam derkę i szorujemy. Była w miarę czysta, więc szybko się uporałam. Miałam tylko drobny problem z kopytami, ale nie wolno zbyt wiele wymagać od konia, którego wprost roznosi. Szybko osiodłałam w co trzeba i postanowiłam przeganiać ją na lonży, bo nie wiadomo co by wymyśliła w lesie.
Po dopięciu lonży do wędzidła poszłyśmy na lonżownik, gdzie po kilku kółkach stępem kłus. Kilka kółek kłusem i galop. Tak jak myślałam, kobyła urządziła ostre rodeo, następnie wypruła pełnym galopem wzdłuż ogrodzenia. 'Dobrze, że jednak nie poszłyśmy na maneż' pomyślałam uspokajając Wiarę głosem i gestem. Gdy już nadmiar energii został spuszczony zmiana kierunku i kłus, po chwili galop. Znów seria mocnych bryknięć, potem galop w zabójczym tempie. Kobyła długo galopowała, czekałam, aż się uspokoi. Gdy już ten moment nastąpił dociągnęłam popręg i jeszcze na chwilę na maneż. Już wcześniej ustawiłam 3 przeszkody z cavaletti, drągi na kłus i galop, więc zaoszczędziłam na czasie. Po kole stępem komenda i kłus. Wiara poprzechodziła trochę przez drążki, pomachała nóżkami i zepchnęłam ją na tor pierwszej przeszkody - stacjonaty 50 cm. Spokojnie, na luzie skoczyła ją z kłusa. No to jeszcze raz z kłusa i raz z galopu. Również spokojnie. Nakierowałam srokatą na drążki w galopie i bardzo ładnie, 3 przejazdy i do kłusa, zmiana kierunku, 2 razy drągi, raz stacjonata i galop. 2 razy drągi, 2 razy jedna stacjonata, potem 2 razy druga - 70 cm i 3 razy okser 80 x 80. Poklepałam dobrze spisującą się kobyłkę i podwyższyłam przeszkody tak, by druga stacjonata i okser miały po metrze. Na słowa 'Galop' młoda ruszyła prawidłowo z prawej nogi i jedziemy. Stacjonata spokojnie, na luzie 2 razy, potem okser. Również bez problemów, nie takie wysokości się skakało xD Gdy już kobyłka była rozprężona odpięłam lonżę, powiesiłam na stojaku, dociągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i wsiadłam. Poklepałam Wiarkę i stępem wyjeżdżamy z maneżu do lasu.
Bramka była otwarta, jednak zamknęłam ją, tak dla bezpieczeństwa. Ruszyłyśmy w głąb lasu. Trochę się namęczyłam, nim skupiłam klacz na sobie, w końcu otoczenie było inne niż zwykle. W końcu udało mi się ją pozbierać, więc zakłusowałyśmy. Wiara szła energicznie, ciągle była do przodu. Przy najbliższej okazji skręciłyśmy w lewo na ścieżkę średniej szerokości, dość miękką i prostą, więc płynne przejście w spokojny galop. Znów była 'walka' o zainteresowanie na człowieku, nie otoczeniu. Troszkę się poszarpałyśmy (niebieskooka ciągle przyspieszała i nie reagowała na pomoce), lecz w końcu udało mi się ogarnąć kobyłę. Kilka ćwiczeń na wygięcia, elastyczność, przepuszczalność i wjeżdżamy na polankę z kilkoma przeszkodami crossowymi. Wi już chciała wyrwać mocnym galopem na najbliższą kłodę, jednak mocne przytrzymanie na wodzy nakłoniło ją do zmiany zdania. Przeszłam do półsiadu i pozwoliłam srokatej pogalopować mocniej dookoła terenu.
W końcu rozpoczęłyśmy trening właściwy. Energicznym, jednak w pełni kontrolowanym galopem nakierowałam klacz na kłodę 80 cm. Bardzo ładny, lekki skok. Po nim zmiana nogi i w lewo pod górkę. Po chwili na szczycie żywopłot 110 cm i zjeżdżamy na dół, po drodze zeskakując z bankietu. Wiara ładnie reagowała na pomoce, najwyraźniej musiałyśmy się nieco poszarpać. Poklepałam ją i w lewo mocny galop na sheep feedera. Miał on wymiary 80 x 120, więc nic trudnego dla Wiarki. Mocny i długi skok, po którym kobyła nagle uciekła od wędzidła, uniosła łeb w górę i pogalopowała po skosie w lewo, brykając co chwila. Szybko ściągnęłam ją na koło i przytrzymałam w mocno skróconym galopie, póki się nie uspokoiła. Nie wiem, czy się wystraszyła, czy zrobiła to specjalnie. W każdym bądź razie gdy już się ogarnęłyśmy z prawej nogi na hyrdę. Spora przeszkoda, mająca 130 cm, jednak Wiara pokonała ją bez większych problemów ładnie czesząc lekko jej górę nogami. Po hyrdzie mocny galop na wprost, wjazd do wody, następnie po kilkunastu metrach wskok na bankiet Bardzo ładnie, więc poklepałam kobyłkę i odbijamy w prawo na szereg stół: 120 x 120 (foule) płotek 130 cm (dwa foule) grzybek 120 cm. Musiałyśmy mocno galopować, by nam pasowało. To ucieszyło Wiarę, która od razu ruszyła mocnym, pełnym galopem na przeszkody. Stół bardzo ładnie, płotek z zapasem, przed grzybkiem nieco spłynęła, jednak zamknięta w pomocach skoczyła z zapasem mocno składając podwozie i baskilując. Potem odbicie w prawo i dzida po górze. Po drodze skok przez kłodę 90 cm i zeskok do wody. Po wyjechaniu z niej zmiana nogi i w lewo na sheep feedera 130 x 140. Mocny galop i ładny, okrągły skok z dużym baskilowaniem i ładnym schowaniem podwozia. Po tej przeszkodzie poklepałam Wiarę, dałam jej luźniejszą wodzę i mocnym galopem przecinamy łąkę.
Gdy dotarłyśmy do jej skraju zwolniłyśmy i galopikiem wjechałyśmy w las. Wracałyśmy tą samą drogą, więc chwilę pogalopowałyśmy, potem do kłusa. Skupiłam kobyłkę na sobie i kilku ustępowań, przejść, wygięć. Wiara szybko się skupiła na pracy i dobrze wykonywała wszystkie elementy. Zadowolona przeszłam do stępa swobodnego i porządnie wyklepałam moją złośnicę. Była cała mokra i dość mocno dyszała. To nawet lepiej, bo będzie spokojniejsza. W 10 minut dotarłyśmy na teren stajni, jednak widząc, że młoda jeszcze nie ochłonęła zaprowadziłam ją na półhalę. Tam kolejne 10 minut stępa i sprawdzamy, czy nie dyszy, nie jest ciepła na klatce piersiowej itd. Wszystko było w porządku więc zsiadłam, poluźniłam popręg, podpięłam strzemiona i wracamy do stajni.
Na miejscu rozsiodłałam Wi, wytarłam ręcznikiem, na myjce schłodziłam dokładnie nogi i odstawiłam srokatą do boksu. Dałam marchewkę, wyklepałam, wygłaskałam, pomasowałam trochę grzbiet i zostawiłam samą, by przemyślała sobie trochę dzisiejszy trening.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:13, 21 Mar 2011    Temat postu:

Lekka Lonża

Data: 20.12.10

Wiara czuła się coraz lepiej, praktycznie nie kulała, wyraźnie chciała już biegać a najlepiej skakać. Wyrywała mi galopem w trakcie spaceru, nie mogła przestać kłusować w miejscu, na padok nie wychodziła, bo by się zabiła. Od kilku dni brałam ją ostrożnie na lekkie lonże po dużym okręgu. Pozwalałam jej galopować z pół koła w jedną stronę, jednak nie codziennie, bardzo ostrożnie się z nią obchodziłam. Ostatnio nawet na chwilę zapięłam jej wypinacze na kłus. Kobyłka wracając do pracy uspokoiła się, rozpogodziła i była wyraźnie szczęśliwa. Dziś miałyśmy pogalopować nieco dłużej. Noga ładnie się goiła, Wiara już nawet nie znaczyła, tylko miała odrobinę nieczysty ruch.

Przyszłam do stajni i przywitałam z konikami. Każdy dostał kawałek marchewki, a ja wróciłam do siodlarni po potrzebny mi sprzęt i przyniosłam go przed boks kobyłki. Wiara zarżała dość głośno, na co odpowiedział jej cały chórek z Puniem na czele. Wzięłam kantar, weszłam do niuni, przytuliłam jej zgrabną szyjkę i założyłam tasiemki na główkę. Wyprowadziłam niebieskooką na korytarz i uwiązałam. Od razu zdjęłam jej opatrunek, obejrzałam dokładnie całą nogę - po ranie niedługo nie zostanie śladu, a i kopyto było już zdatne do użytku. Poklepałam małą, obmyłam delikatnie okolice szwów, zadbałam o kopyto i założyłam nowy opatrunek, nogi pozawijałam w owijki, na przednie kopyta założyłam kaloszki i dałam buziaka Wiarce. Zdjęłam jej derkę, przeczesałam sierść miękką szczotką, rozczesałam grzywę i ogon grzebieniem a na koniec wyczyściłam kopyta. Zadowolona otrzepałam ręce i wzięłam się za siodłanie. Szybko odziałam klacz w pas, derkę i ogłowie, do którego dopięłam lonżę. Sama złapałam w dłoń lonżę i idziemy na halę.
W pomieszczeniu spotkałyśmy Chocky i Arizonę, które dziś chyba pracowały tylko na małych szeregach w pierwszej połowie hali. Razem z Wiarą poszłyśmy na dalszą połowę. Puściłam kobyłkę stępem i spokojnie, dłuugo po dużym kole się rozgrzewamy. W pewnym momencie dziewczyny zrzuciły drąga na jednej ze stacjonat, na co srokata wypruła przed siebie z brykami, a potem galop pociurała mną trochę. I tak szybko, jak na nią zwolniła do kłusa, a potem do stępa. Zatrzymałam ją i od razu pobiegłam sprawdzić nogę. Nic się nie stało, mała ani trochę nie kulała.
-No proszę, czyżbyś wróciła do formy? - Spojrzałam na klacz. Ta tylko wtuliła się w mój brzuch i parsknęła, po czym spojrzała wyczekująco. - No dobrze dobrze, poczekaj, tylko Ci derkę zdejmę! - Powiedziałam do Wi, która już ruszała kłusem. Grzecznie się zatrzymała, więc pochwaliłam i zdjęłam w końcu tą derkę. Powiesiłam na jednym ze stojaków i sprawdziłam pas - był nieco przyluźny więc dociągnęłam i nakazałam pannie stęp po kole. Chwilę później zacmokałam, uniosłam rękę bliżej zadu i kłus. Uwielbiam patrzeć na kobyłę gdy jest zdrowa i szczęśliwa. Niby w pełni zdrowa nie jest, ale przestała już zupełnie kuleć i miała wyraźnie dobry dzień. Kłusowała jakby była arabem - kita w górę, głowa wysoko i dumnie noszona, ciało zgrabne i umięśnione, wszystko w idealnej harmonii i równowadze. Pokłusowała trochę i zmiana kierunku. ładne reakcje na głos i moją osobę. Kontuzja mimo wszystko sporo nam przyniosła. Pokłusowała w tą stronę to znów zmiana kierunku, lecz tym razem zapięłam Wi na wypinacze i najpierw kazałam chwilę postępować, dopiero potem kłus. Zmiana była natychmiastowa - Niebieskooka szła ustawiona, skupiona i pozbierana. Czasem tylko traciła kontakt z wędzidłem. Przy zakłusowaniu łeb w górę, jednak po dwóch kołach Wiara ogarnęła się i pokazała swoje umiejętności ujeżdżeniowe. Uwielbiam tego konia, gdy ma chęć do pracy i jest zadowolona. Po jakimś czasie zmieniłyśmy kierunek. Wiara pokłusowała naprawdę dużo w wypięciu i bez, dopiero potem pozwoliłam jej pogalopować. Kobyłka bardzo grzeczna, pozbierana galopowała wesoło wokół mnie machając co jakiś czas głową z radości. Pozwoliłam jej trochę pogalopować i się nacieszyć, jednak w końcu przyszła pora zmienić kierunek. Zwolniłam klacz do kłusa, po kilku kołach do stępa i zatrzymałam. Podeszłam, poklepałam, przepięłam lonżę i kłus w drugą stronę. Poczekałam aż się pannica uspokoi i wtedy cmoknęłam a ona ruszyła z kopyta! Zrobiła jedno koło szalonym galopem potem grzecznie zwolniła do kłusa i na nowo przeszła w ładny galop na komendę. Po dłuższej chwili koń galopował pozbierany, ale rozluźniony i w pełni skupiony. Ruch był regularny po kontuzji nie było śladu (po za nieco jeszcze nie wyglądającym pięknie kopytem). W końcu do kłusa i powoli kończymy trening. Wiara pokłusowała troszkę i do stępa. Podeszłam z klaczą po derkę, którą przykryłam rumaka i wyszłyśmy na dwór postępować w śniegu. Jaką to wieczne źrebie miało zabawę, to sobie nie wyobrażacie. Chodziła z nosem w białym uchu parskając bez ustanku. Nogi podnosiła wysoko, po jej oczach także było widać że się cieszy. Tak postępowałyśmy przez ponad 10 minut i do stajni.
Rozsiodłałam Wi, zadbałam o jej kopyta i zrobiłam mini-SPA. Dokładnie wyczesałam wymasowałam, grzywę i ogon rozczesałam i przycięłam by wyglądały jakoś przyzwoicie. Mała tylko stała i czasem mnie zaczepiała. W końcu odpicowanego konia odstawiłam do boksu i dałam 2 marchewki.
-No kochana, może jutro na chwilę na ciebie wsiądę, co? - Spojrzałam na Wiarę szukającej czegoś w mojej kurtce. Zamyślona ruszyłam odnieść sprzęt i zająć się resztą koni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Joanne dnia Pon 18:15, 21 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:14, 21 Mar 2011    Temat postu:

Ujeżdżenie - przygotowanie do zawodów

Data: 26.12.10

Ponieważ pozgłaszałyśmy się ostatnio do wielu wysokiej rangi zawodów postanowiłam zabrać się ostro za kobyłę. Jak o skoki się zbytnio nie martwiłam, tak na myśl o ujeżdżeniu trzęsłam portkami. Ostatnio młoda naprawdę nieźle nosiło. Dziś nim cokolwiek zaczęłam przeganiałam srokatą chwilę po hali, a rano pochodziła też trochę na karuzeli. W końcu klacz czekała w boksie, a ja zbierałam potrzebny mi sprzęt. Gdy w końcu się dowlokłam do jej boksu patrzyła na mnie rozradowana. No jak się wylatała to od razu zadowolona z życia. Rzuciłam wszystko na ziemię i wyprowadziłam Wi na korytarz, uwiązałam i rozebrałam z derki. Włosianką przeczesałam całego konia, grzebieniem rozplątałam grzywę oraz ogon, a kopystką doszorowałam kopytka. Wiara ładnie podawała nogi, akurat z tym nie było u niej kłopotów. W końcu założyłam kobyłce niebieskie owijki na cztery nogi, kaloszki na przody, na grzbiet niebieski pad ujeżdżeniowy, a na niego futerko pod siodło i ujeżdżeniówke. Uhuh...zdążyłam się nieco odzwyczaić od zakładania takich siodeł na konie wyższe niż Eter. Zapięłam popręg na pierwszą dziurkę, a z drugiej strony dociągnęłam. Poklepałam niebieskooką i przykryłam derką. Na koniec zamieniłam kantar na ogłowie z oliwką. Wiara ładnie przyjęła wędzidło i była w wyjątkowo dobrym nastroju. Opatuliłam nas obie nieco cieplej i żwawo na halę. Z nieba sypał się drobny śnieżek, jednak gdy weszłyśmy do pomieszczenia, byłyśmy z lekka siwe (jak ta zima szybko postarza ludzi i konie, no nie?). Dociągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i wsiadłam lekko na Wiarę.

Chwilę postałyśmy i stępem. Po jednej połówce Marcepan pracowała z Ciasteczkiem. Nie chcąc jej przeszkadzać jeździłam po drugiej połowie. Hala była wystarczająco duża, by wcisnęła się do nas jeszcze Chocky, ta jednak pojechała ze mną rano w kucowy teren (Punio i Arizona), następnie poskakała trochę z Chexem i pojechała. Wspominając sobie z uśmiechem owy teren stępowałam na klaczy równie zamyślonej co ja przez dobrych ponad 10 minut. W końcu wyrwałam się z innego świata, szybko podjechałam do stojaka, zdjęłam derę z klaczy, dociągnęłam popręg, poprosiłam o ustawienie się i pracujemy w stępie. Na początek proste figury z klasy L - duże koła, jazda po liniach prostych, przekątne i zmiany kierunków. Srokata na początku była nieco sztywna i niesterowna, jednak po dobrej rozgrzewce miałam konika w paluszkach, luźniutkiego i zrównoważonego. No to wprowadziłam nowe elementy: zatrzymania, ruszenia, cofanie, zmiany ram, nieśmiałe ustępowania. Ostatnio ten koń mnie bardzo mile zaskakuje. Żucie z ręki, przejścia stęp pośredni-stęp-swobodny, zatrzymania i cofania bardzo dobre, ustępowania nieco niepewne, jednak na ten element trzeba poświęcić więcej czasu. W takim razie zostawiamy tylko chody boczne w stępie i nowy element - koła 10 m. schemat jazdy wyglądał mniej-więcej tak: jedziemy stępem pośrednim po krótkiej ścianie, w narożniku koło 10 m, po nim ustępowanie od łydki po przekątnej, za nim koło 10 m i stęp pośredni na ścianie. I tak w kółko, czasem może jakieś zmiany typu stęp swobodny, żucie z ręki na tym kółeczku, pierwsze przejścia do kłusa. Wi w skupieniu wykonywała każdy element, była niezwykle dokładna. Na początku ciężko było z woltami, ustępowania coraz lepsze. W końcu oba elementy wychodziły nam należycie, a i zakłusowania były płynne, od lekkiej łydki i bez sprzeczek.
Zadowolona pochwaliłam Wiarę i już na dobre kłusujemy. Pilnowałam ustawienia młodej, która miała wyraźną tendencję do wyginania w prawo. Skorygowałam ją na kołach, następnie ćwiczymy linie proste, duże koła jak w klasie L, przejścia do stępa bądź do stój zarówno w górę jak i w dół. Dobrze nam się dziś pracowało, nawet kłus ćwiczebny należał do tych udanych. Miałyśmy drobne problemy z równymi zatrzymaniami z kłusa. Zawsze któraś noga lądowała za to z tyłu, a to z przodu. W końcu jednak udało nam się oszlifować element, więc zaczynamy elementy P-tki. Takie łączenie klas jest przydatne, bo: po 1 - koń się dobrze rozgrzewa, po 2 - przypomina sobie podstawowe elementy, po 3 - Można szybko zauważyć i skorygować coś, co później ma wpływ na ogólną pracę. Na dzień dobry żucie z ręki i jazda w niskim ustawieniu. Bardzo dobrze nam to wychodziło, więc coś trudniejszego - przejścia między kłusem zebranym, pośrednim a wyciągniętym. Na początku miernie, klacz się rozkojarzyła, czasem traciłyśmy kontakt i nie mogłyśmy się dogadać. W końcu jednak zaskoczyło obu w główkach i nagle po prostu dresażyści klasy GP! Mile zaskoczona, ale tez w końcu ogarnięta pochwaliłam sowicie kobyłkę i żucie z ręki na kole. Bardzo ładne, element mamy dopracowany przez wiele treningów, które nie raz zaczynały się na seriach mocnych spięć. Czując, że kobyłka jest rozgrzana zaczęłam ustępowania w kłusie. Wyjeżdżałyśmy na linię środkową i od X raz w prawo, raz w lewo, a potem w lewo, w prawo. Wszystko, by klacz nie pomyślała, że zawsze tak jest. Czasem dla odmiany robiłyśmy zatrzymanie, nieruchomość, ukłon i ruszenie stępem/kłusem.
-Dobry konik - Powiedziałam klepiąc po którymś razie srokatą i na chwilę przechodząc do stępa swobodnego. Chwila odpoczynku przed galopem. W końcu nabrałam wodze na kontakt, półparada i kłus, w narożniku zagalopowanie z prawej nogi. Tu od początku praca nad ustawieniem konia, liniami prostymi i dużymi kołami, co nie wychodziło nam najlepiej. Z początku musiałam używać nieco mocniejszych pomocy, dopiero po kilku udanych próbach mogłam złagodzić działanie łydek i popuścić nieco wodzy. O wiele swobodniejszy chód, ale ustawienie ładne, dobre proste i jeszcze lepsze koła. W obie strony. Kierunki zmieniałyśmy raz przez kłus, raz przez stęp, a czasem w ogóle nie zmieniając nogi i stopniowo włączając kontrgalop do pracy. Wiara szła pewnie, chociaż czasem jeszcze plątały jej się nóżki.
-No dobra mała, teraz nie szalej, proszę - Powiedziałam szykując się do dodań w galopie. Skróciłam lekko niebieskooką na krótkiej ścianie, wyjechałam ładnie narożnik i dodanie. Pilnowałam, by rytm był ten sam, ale kroki większe. Z początku było to dla mnie prawdziwym wyzwaniem, jednak stopniowo, po kilku spięciach odnośnie spokojniejszego tempa roboczego udało nam się zgrać. Dodania wychodziły nam naprawdę dobrze, musiałyśmy się tylko dogadać i zrozumieć. Jestem pewna, że na zawodach to będzie jeden z lepiej wykonanych elementów. Wzięłam Wiarę na koło 20 m i żucie z ręki. Na początku opornie, potem jednak coraz lepiej. Dużo dawały nam półparadki wewnętrzną wodzą. W drugą stronę o wiele lepiej. W końcu zrobiłyśmy kilka przejść galop-stęp-galop i do kłusa.
Poćwiczyłyśmy serpentyny. Najpierw o jednym łuku, potem o dwóch, na koniec o trzech. O dziwo od razu wychodziły dobrze, więc odstawiłam element i pracujemy chwilkę w kłusie pośrednim. Kobyłka naprawdę fajnie pracowała, widziałam duża poprawę w ciągu ostatnich miesięcy. Na koniec chwilka pracy na kole 15 m z sporadycznym puszczaniem luźno wewnętrznej wodzy. Ku mojemu zdziwieniu klacz nie traciła dobrego ustawienia.
-Super! Moje złotko - Powiedziałam klepiąc kobyłkę i dając zupełnie luźną wodzę przeszłam do stępa. Podjechałyśmy do stojaka i zdjęłyśmy z niego derkę, którą przykryłam zad i część grzbietu małej. Rozstępowałam w 10 minut, sprawdziłam, w jakiej jest formie i jeszcze 3 koła. Po nich znów zatrzymanie, sprawdzenie jej kondycji i zsiadamy. Wyjęłam nogi ze strzemion i lekko zeskoczyłam z grzbietu Wi. Poluźniłam popręg, podpięłam strzemiona i do stajni. Żwawo, żwawo, bo zimno się robiło.

Na miejscu rozsiodłałam i wyczyściłam klacz, która zdążyła już wyschnąć z odrobiny potu. Założyłam ciepłą, zimową derkę, zdjęłam ogłowie i skierowałam do boksu. Kobyła grzecznie weszła do środka i od razu zabrała się za pałaszowanie buraka wrzuconego prze ze mnie do żłobu. Ja zamknęłam drzwiczki, pozbierałam sprzęt i żwawo ruszyłam do siodlarni, odłożyłam na miejsce i poleciałam do mieszkania ogrzać się, bo powoli zamarzałam.

Ćwiczone elementy: chody pośrednie i wyciągnięte, przejścia, ustępowania, dodania i skrócenia, zmiany ram i żucie z ręki. Kontrgalop i zwykłe zmiany nogi.
Nowe elementy: puszczanie wewnętrznej wodzy jeżdżąc po kole


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:15, 21 Mar 2011    Temat postu:

Skoki - Przygotowanie do HPR

Data: 27.12.10

Pod wieczór chciałam wymęczyć kobyłkę. Srokata stała uwiązana na korytarzu, czyszczona przez Filipa.
-Oo...a to co? Romanse z moją niunią? - Powiedziałam z udawanym oburzeniem podchodząc do chłopaka i wyrywając mu szczotkę z rąk.
-C..co? Ja chciałem ją tylko wyczyścić, byś miała mniej roboty. Poza tym...tu i tak już wszystko zrobione, to co w tym złego? - Próbował się bronić.
-No dobra dobra. wybaczam Ci, ale i tak znam twoje plany wobec Wiary i je unicestwię! Zbok! - Krzyknęłam za uciekającym stajennym. - No a ty co się tak gapisz? - Odparłam w stronę Wi, która łypała na mnie zdziwionym spojrzeniem. Chcąc nie chcąc dokończyłam dzieło kolegi, rozczesałam grzywę, ogon i wyszorowałam kopyta. Zostawiając klacz na chwilę samą poleciałam po sprzęt. Szybko wyciągnęłam skokówkę, zielony czaprak, ochraniacze, ogłowie z oliwką i kaloszki. Przytargałam na miejsce i siodłamy.
-No, moja droga, dziś w końcu sobie polatasz po....końsku? - Stwierdziłam po chwili namysłu. - Nieważne.
Szybko założyłam jej ochraniacze i kaloszki, czaprak i siodło, ogłowie, napierśnik i całą resztę w tym derkę, sama siebie tez odpowiednio odziałam i marsz na halę! Szłyśmy żwawo, bo zimno jak cholera, poza tym czasu coraz mniej.

Na miejscu jak zwykle dociągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i wsiadłam. Ruszyłyśmy sobie stępem swobodnym po całej hali, kręcąc się między przeszkodami. Na początek przygotowań do zawodów chciałam pokicać sobie różne kombinacje na zmiany nogi, jazdę po kole i jeden mały szereg z 4 przeszkód co jedno fule. Pochodziłyśmy sobie tak spokojnie przez 10 minut, następnie zdejmujemy derkę, dociągamy popręg, zbieramy konika przez chwilę stępa i kłus. Bardzo ładna praca, kobyłka sama zaczęła się podbierać, jednak dopiero po drobnej gimnastyce i rozgrzewce zaczęłam ją o to prosić. Wtedy tez pojawiły się sporadyczne przejścia oraz częste przejazdy przez drążki. Niebieskooka z werwą machała łapsami i była bardzo przyjemna do jazdy. W końcu pofruwałyśmy nad cavaletti i zagalopowanie. Bardzo ładna reakcja na łydkę, koń pozbierany i skupiony. Rozgrzałam ją trochę w obie strony i mocno do przodu w półsiadzie. Potem nieco spokojniej, aż w końcu skrócenie. Bardzo dobrze. W drugą stronę również bez problemów. No to przez drągi i cavaletti. Jedne na jedno fule, drugie na skok-wyskok. Dobra rozgrzewka i pomoc przy skupieniu rumaka, który aktualnie całą swoją uwagę poświęcił jednemu kolorowemu banerkowi przy pewnej stacjonacie. Po jakimś czasie Wiara się zebrała w sobie, rozpatrzyła sytuację i swobodnie, na luzie pokonywała każdy układ belek.
W takim razie z lewej nogi jeździmy po kole i w pewnym momencie nieco je przesunęłyśmy i mamy 2 koperty 50 cm stojące równolegle do siebie. Na początku Wi się zbuntowała i nie wyrobiłyśmy na zakręcie, pojechałyśmy obok przeszkody, potem już ładnie się wyginała i płynnie skakała przez krzyżaczki. Takich kół zrobiłyśmy 3 i zwykła zmiana nogi przez stęp w kole. Galopując na prawo to samo ćwiczenie. Bardzo ładny, wygięty koń galopujący równo, spokojnie ale nie ospale. Miałyśmy tempo optymalne na każde skoki.
Poprosiłam stajennego by zrobił w tych kopert stacjonaty 70 i 80 cm. Ćwiczenie podobne, lecz poprawiają ce też kontrolę nad koniem: jadąc po kole robimy zatrzymanie w połowie drogi do następnej przeszkody. Bardzo dobre ćwiczenie na posłuszeństwo i gotowość do skoku. Na początku Wiara zaczęła się szarpać, na łydkę odpowiedziała wspięciem się, potem w reakcji na bat ruszyła galopem z brykami. I cała piękna praca rozwalona. Musiałam przez jakiś czas mocować się z klaczą i dopiero ogarniętą naprowadzić ponownie na koło. Pierwsza stacjonata ładnie, zatrzymanie. Znów lekki bunt w postaci szarpania głową, jednak go zignorowałam. Zagalopowanie ze stój i 3 fule później skok. Pochwaliłam klacz i zatrzymanie po 2 fule. O wiele lepsze, ale Wiara pobudzona skokami nadal się lekko szarpała. Tym razem w stój ją ogarnęłam i zagalopowanie. Skok. Zatrzymanie - już bez szarpaniny, bardzo ładne. Zagalopowanie, skok, zatrzymanie. I takich kilka serii dopóki klacz nie przestanie się buntować, a potem tylko utrwalić dobry nawyk przez 3 serie i chwila odpoczynku w stępie.
-Wcale to nie takie proste, co mała? - Powiedziałam klepiąc kobylisko po szyi. - Ta parsknęła zadowolona z luźnej wodzy, a w międzyczasie stajenni podnieśli stacjonaty do metra. "No to będzie zabawa" - pomyślałam o wykonywaniu poprzedniego ćwiczenia na tych wysokościach. "Chociaż...damy radę Smile" pocieszyłam samą siebie.
Gdy odsapnęłyśmy pozbierałam srokatą i zagalopowanie z prawej nogi. Spokojne, równe tempo przy najeździe, dwa fule i zatrzymanie. Ładne, choć kobyłka lekko szarpnęła głową w ramach protestu. Poklepałam ją w ramach motywacji i zagalopowanie. Z tym problemów nie było...młoda by tylko galopowała...ewentualnie kłusowała. Trzy fule do przeszkody i hop! Mimo małego rozbiegu ładny, okrągły skok. Dwa fule i stój. Bardzo ładnie, już w pełnym spokoju. Pochwała, luźna wodza w stój, potem pozbieranie, zagalopowanie, trzy fule i skok. Zatrzymanie, chwila nieruchomości, zagalopowanie, skok, zatrzymanie...I tak jeszcze 3 razy, potem zmiana nogi w kole przez stęp i na lewo. Na początku lekkie usztywnienie przy zatrzymaniu, jednak obyło się bez buntów. Bardzo ładne zagalopowanie i lekki skok, zatrzymanie - już ładne, zrównoważony koń, na nowo się zgrałyśmy. Zagalopowanie, skok, zatrzymanie,, zagalopowanie, skok, zatrzymanie. I tak trzy razy. Pozwoliłam kobyłce znów odpocząć, bo wbrew pozorom takie ćwiczenia łatwe nie są. Stajenni przerobili nieco nasze kółko. Powiększyli jego obwód i dołożyli przeszkodę. Teraz miałyśmy 3 stacjonaty 105-110-115 co 1/3 koła. Na najazd miałyśmy 4 fule. Z zatrzymaniami na razie koniec, nie będę kazać Wiarze skakać P1 z tak krótkiego rozbiegu.
Po zasłużonym odpoczynku zbieramy się do kupy i galop z prawej, bo w tą stronę przeszkody szły rosnąco. Wiara spokojna, wyluzowana podjechała blisko pierwszej stacjonaty i równie spokojnie ją pokonała, potem 4 fule korekcji wygięcia, które poszło w las i druga stacjonata, również bez większego przejęcia. Najazd do trzeciej był idealny, ale przy skoku Wi się nie postarała (ale tez i moja wina, łydki nie przyłożyłam) i zrzutka. Zatrzymanie, skupienie konia na sobie, bo już odpływała i gdy stajenni poprawili przeszkodę znów galop. Pierwsza stacjonata - czysto, druga - koń się obudził i ukazał ambicję skacząc z zapasem, trzecia - bardzo ładnie i czysto. Jeszcze 2 takie koła, bo miałyśmy problem z ustawieniem, po czym w drugą stronę. O Wiele ładniejsza praca, spróbowałyśmy więc pojechać sobie na trzy fule, raz na pięć. Wprawdzie ani razu na nie pasowało, ale Wiara dzielnie ratowała nam tyłki. Postanowiłam zakończyć już kółeczko adoracji stacjonat i ruszyć na szereg na jedno fule: stacjonata 110 - okser 115 x 100 - stacjonata 120.
Wiara, już rozbudzona chętnie galopowała na człon nr 1. Dobry technicznie skok, po nim jedno fule i okser, jedno fule stacjonata. Tuż po szeregu zatrzymanie, pochwała i zagalopowanie z lewej nogi.Musiałyśmy wykonać ostry zakręt, by się wyrobić, ale dałyśmy radę. Znów bardzo ładnie. Poprosiłam stajennego by ustawił wszystko na 120 cm.
Gdy było gotowe zagalopowałam z lewej nogi, ostry zakręt i trzy fule do stacjonaty. Ładny, mocny skok z zapasem, po nim nieco za duże fule i ledwo ledwo okser, potem stacjonata już ładnie. Po przeszkodzie pogalopowałyśmy na prawo i lekkie przytrzymanie, bo się już panna napalała. Machnęła lekko niezadowolona łbem i mocno wybiła na stacjonatę. Nad oksera wywaliła jeszcze wyżej, a ostatnią stacjonatę już sobie odpuściła i skoczyła ot tak, na luzie, na czysto, bez jakiś wielkich starań. Zatrzymanie i pochwała.
-Ale ty sadzisz kobieto - Powiedziałam dając Wiarce chwilę luźnej wodzy w stępie. Trochę się jednak zmęczyłyśmy. Do skoczenia została nam tylko linia na 5 fule okser 120 x 110 i triplebarre 105/115/125 oraz wolno stojąca stacjonata 120 z kolorowym banerem. Wymyśliłam, że po triplu pojedziemy wzdłuż ściany, zrobimy ostry zakręt i stacjonata. Raz na lewo raz na prawo.
Zagalopowałam z prawej nogi. Wyjechałam na taką a la przekątną i okser. Ładnie, ambitnie. Po nim pięć nieco szerszych fule i tripl. Wiara zabaskilowała mocno i pokonała przeszkodę z klasą. Po lądowaniu jedziemy w lewo, na stacjonatę. Mimo lęku przed banerem przypilnowana poprzez zamknięcie w pomocach skoczyła z takim zapasem, jak nigdy dotąd. Po lądowaniu znów na prawą nogę i duży najazd na linię. Okser ładnie, triplebarre super, potem z lewej nogi stacjonata. Już spokojniej, ale nadal spięta. Po lądowaniu na lewą nogę i ostry zakręt na linię. Po linii na prawo stacjonata i z prawej nogi znów linia. I tak w kółko, póki Wiara nie przestanie skakać nad kolorową stacjonatą jak sarna. Raz nam zupełnie nie wyszło, każdy skok był za blisko i z krzyża, były dwie zrzutki, ale tylko raz. Potem już ładnie, aż w końcu z obu nóg wszystko wychodziło jak należy.
Postanowiłam na dziś skończyć. Dałam Wi luźną wodzę, zrobiłyśmy jedno okrążenie w dole i kłus. Dwa koła kłusem (po jednym na stronę) i do stępa. Zrzuciłam dereczkę na grzbiet niebieskookiej i stepujemy sobie przez 15 minut. Zasłużyła sobie dzisiaj, naprawdę sporo popracowałyśmy. Gdy ten czas minął zatrzymałam Wi, zasiadłam z niej, poluźniłam popręg, podpięłam strzemiona i do stajni.

Było już naprawdę zimno, więc w stajni czym prędzej rozsiodłałam złośnicę i przykryłam zmową derką. Zdążyła już wyschnąć , a nie chciałam jej przeziębić. Poszłyśmy na myjke. ciepłą wodą umyłam jej kopyta (nóg starałam się nie tykać), wytarłam, wysmarowałam olejkiem i tak wypucowaną klacz odstawiłam do boksu, przy okazji obdarowując pięknym, dorodnym burakiem. Schrupała go ze smakiem, a ja zamknęłam drzwiczki, zebrałam sprzęt i odniosłam na miejsce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:18, 21 Mar 2011    Temat postu:

Skoki - Przygotowanie do HPR c.d.

Data: 29.12.10

W południe postanowiłam znów potrenować z wiarą do HPR. Dziś lżej, jedynie dwie przeszkody, by jej nie przeforsować po tej całej kontuzji. Niby już dawno wyleczona, ale wolę być ostrożniejsza. Gdy przyszłam Filip kończył mi ją siodłać. Wiara jak to ma w stosunku do obcych nie chciała przyjąć wędzidła i unosiła łeb wysooko w górę. Ah...ta to dopiero ma problemy.
-Hej! Dzięki za pomoc, ja już dokończę sprawę - Powiedziałam do chłopaka zabierając mu ogłowie.
-O..hej. Proszę bardzo. Ona tak zawsze z tym łbem ma? - Spytał, po czym widząc, jak idealnie przyjmuje wędzidło otworzył paszczę ze zdziwienia.
-Hmm...tak. Ale tylko przy pierwszych kilku siodłaniach, potem już jest grzeczna. - Odparłam zapinając paski, następnie poprawiając derkę na jej grzbiecie.
-Aha...spoko. Idę trochę pozamiatać...może wyczyścić Ci Puńka na później? - Dodał.
-Jak Ci się chce, to nie zabraniam - Uśmiechnęłam się i ruszyłam z kobyłą na halę.

Na miejscu dociągnęłam popręg, opuściłam strzemiona, wsiadłam i ruszyłam stępem swobodnym. 10 minut, po czym zdejmujemy dereczkę, zbieramy konika i kłus. Wiara bardzo ładnie dziś pracowała, wczorajszy teren z programem P-4 w śniegu dał jej do myślenia xD W kłusie dużo przejść, kół, ćwiczeń na samoniesienie i zmiany ram, jazda w dole, dużo jazdy w dole, by ją porozciągać i rozluźnić. Nie zabrakło tez cavaletti. Dobrze nam się dzisiaj pracowało, ostatnimi czasy kobyłka bardzo się poprawiała mimo swoich sporadycznych buntów. Czasem były problemy z ustawieniem czy wygięciem, jednak lekkie zadziałanie odpowiednią pomocą i wszystko gra. Niebieskooka znów zaczęła okazywać swoje ambicje podnosząc nogi nad drągami tak, jakby przechodziła przez półmetrowe stacjonaty. Zrobiłyśmy kilka przejść kłus-stój-cofanie-stój-kłus i chwila odpoczynku. Złapałyśmy oddech i kłus. Odpowiednio rozgrzane zagalopowałyśmy. Dużo kół i wolt, drągi, przejścia w dół nawet do stój, cofania i zmiany nogi - zwykłe przez kłus, przez stęp, przez stój oraz lotne. Wi skupiona na pracy, pozbierana, ambitnie latała nad drążkami. W końcu rozskakałyśmy się trochę na jednej kopertce w końcu hali (tak do 80 cm) i zaczynamy pracę właściwą.
Spokojnym i równym galopem nakierowałam Wi pomiędzy dwa drągi, za którymi stała stacjonata 90 cm ozdobiona jakąś kolorową płachtą. Srokata postawiła uszy, jednak ładnie wysłuchała moich pomocy i ze spokojem, w dobrym miejscu rozpoczęła dobry technicznie skok. Po przeszkodzie na lewo i dużym łukiem, przy ścianie najazd na szereg 5 drągów i oksera 100 x 80, wszystko na jedno fule. Spokojny, opanowany galop, trafienie w drągi i raz-dwa-trzy-cztery-pięć-hop. Bardzo ładnie, na luzie. Tuż po lądowaniu zatrzymanie, by upewnić się nad sprawnością kontroli. Bardzo ładnie, jak na Wiarę oczywiście. Zagalopowanie z prawej i jeszcze raz stacjonata, potem okser. Bardzo ładnie. No to poprosiłam stajennych o podwyższenie obu przeszkód do 110 cm, dodatkowo oksera poszerzono do 100 cm. Spokojny galop na przeszkodę, kilka fule przed zatrzymanie, po chwili ruszenie i skok. Bardzo ładnie, potem spokojny galop w lewo na oksera i (mimo iż na początku nie pasowało) dość dobry przejazd przez drążki i spokojny skok przez oksera. Po przeszkodzie do stępa. Pochwała i przeszkody idą o 5 cm w górę, okser o kolejne 10 cm w szerz. Nieco żwawszy galop, by pobudzić młodą i hop! lekko przefrunęła nad stacjonatą nie robiąc już sobie nic z kolorowego bannera. Po przeszkodzie lekko podrzuciła zadek w ramach okazania entuzjazmu i dokładnie wyjeżdżamy narożniki przy ścianie, by dużym łukiem najechać na oksera. Widząc, że nie wpasujemy w drągi lekko pchnęłam Wi do przodu. Wyszło idealnie. Drąg-drąg-drąg-drąg-drąg i o! okser! I sru z 20-centymetrowym zapasem. Po lądowaniu od razu pojechałyśmy oksera jeszcze raz. Tym razem obie pamiętałyśmy, że to nie tylko drążki i bardzo dobrze, o wiele spokojniej pokonałyśmy przeszkodę. Zatrzymanie i pochwała, a stajenni ustawiają nam stacjonatę 125 cm i oksera 120 x 120. Tym razem zaczęłyśmy od oksera. Spokojny, kontrolowany galop na kontakcie, drążki i okser. Cóż...chyba kobyłka ma dobre dni. Po okserze na prawo i duża droga zawracania na stacjonatę. Postanowiłam trochę zaszaleć i wypchnęłam Wiarę mocno do przodu. Wyciągniętym galopem najechałyśmy na stacjonatę i mocny, wysoki skok. Po nim kilka radosnych bryknięć i wracamy do spokojnego tempa, którym kierujemy się w stronę oksera. Przytrzymałam lekko pobudzoną klaczkę i mimo poplątanie w pewnym momencie nóg bardzo ładny, spokojny skok. Potem mocny galop na stacjonatę po niej do stępa. Z lekkim buntem, ale wykonane. Pochwała i ostatnie wysokości na dziś. Stacjonata 135 i okser 130 x 120. Spoko. Po potęgach skoku takie przeszkody nam nie straszne Wink Wiara ruszyła od łydki energicznym, jednak w miarę kontrolowanym galopem. Widząc już coś na jej ambicje chciała przyspieszyć, jednak przeze mnie w połączeniu z drągami zmuszona była galopować równo i spokojnie. Mocno wybiła się na oksera pokonując go z niemałym zapasem, następnie lekkie bryknięcie łbem (tak, ona czasem bryka łbem) i tym razem skrócenie przy najeździe na stacjonatę. Fule przed mocne wypchnięcie do przodu i idealny, mocny skok.
-O to chodzi! Super! Dobra kobyłka - Mówiłam klepiąc klacz, następnie kłus i luźna wodza. Zrobiłyśmy kilka kół w niskim ustawieniu i lekkim kontakcie, Wiara parskała kiedy tylko się dało, w końcu do stępa. Przykryłam ją derką, poluźniłam popręg o jedną dziurkę i stępujemy przez 10 minut. Niebieskooka ma to do siebie, że szybko wraca do formy i nie musi długo stepować po treningu, by ochłonąć. Gdy ten czas minął zsiadłam z panny, poluźniłam zupełnie popręg, podpięłam strzemiona, przykryłam dokładniej derką i szybko do domu!

Na miejscu zastałam Filipa kończącego czyszczenie Punia. Zdjęłam Wiarce siodło, przykryłam grzbiet derką, siodło odwiesiłam na bok, zdjęłam ogłowie i wdziałam kantar, na koniec zostawiłam sobie ochraniacze. Gdy skończyłam, sprawdziłam czy jest mokra. Praktycznie wcale, więc zdjęłam polarówkę i założyłam zimówkę. Poklepałam, dałam marchewkę i wypuściłam na padok do Romantycznej i całej reszty. Sama poszłam siodłać Punia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:18, 21 Mar 2011    Temat postu:

Ujeżdżenie - Program P-3, przygotowanie do zawodów

Data: 07.01.11

Pod koniec dnia postanowiłam ruszyć Wiarkę. Skoków miałyśmy już dość, a że zgłosiłyśmy się na zawody ujeżdżeniowe klasy P, z obowiązującym programem P-3, postanowiłam dziś nim kobyłkę pomęczyć. Wiara pozytywnie nastawiona przywitała mnie jasnym i radosnym rżeniem. Poklepałam ją po szyi, wyprowadziłam na korytarz i uwiązałam. Otworzyłam skrzynkę z szczotkami i kolejno wyczyściłam ją czym trzeba i gdzie trzeba, następnie osiodłałam, przykryłam derką i wio na halę. Musiałyśmy się sprężać, w końcu już późno.

Na miejscu tradycyjnie dociągamy popręg, ustawiamy co trzeba, wsiadamy i stępuujeeemy. Długa wodza, czasem jakieś chwilowe podebrania, a po 10 minutach zdejmujemy derkę i bierzemy się poważnie do pracy. Pozbierałam srokatą w stępie, kilka wolt, jazda po kole, przejścia stęp pośredni-stęp swobodny-stęp pośredni i w końcu kłus.
Bardzo dobra reakcja na łydki, kłusik żwawy a konik poskładany. Jak ja lubię takie dni. Na początku dużo jeździmy po kołach, przekątnych i linii środkowej, jakieś przejścia do stępa, zatrzymania. Wiara dobrze dziś chodziła, wykonywała każdy element od leciutkich pomocy. W końcu jeździmy po przekątnych i robimy dodania, na krótkich ścianach skrócenia. W końcu wracamy do kłusa roboczego, który trzeba było poprawić lekkim puknięciem bacikiem po zadku. Zrobiłyśmy ok. 3 żucia z ręki na stronę i pojeździłyśmy trochę czasu w niskim ustawieniu. Wi od razu się rozluźniła i poprawiła swój ruch. Powrót na kontakt i do stępa. Chwila luźnej wodzy, potem ustępowania z linii środkowej. Bardzo ładnie. No to ustępowania od ściany do ściany, idące bardziej w bok niż w przód, po którym od razu w drugą stronę (taka harmonijka). Na początku były z tym problemy, jednak panna dość szybko załapała i dzielnie próbowała połapać się z swoimi nogami, jakoś je ogarnąć i wykonywać ćwiczenie. No to do kłusa i to samo - wpierw z linii środkowej w obie strony, potem harmonijka również w obie strony. Wiara lubiła nowe ćwiczenia, więc z zaangażowaniem i w pełni skupienia starała się wykonać element jak najlepiej. W końcu dałam jej chwilę luźnej wodzy, pochwaliłam i jedno koło tak sobie kłusimy.
W końcu nabrałam wodze, usiadłam mocniej w siodło i w narożniku przyłożyłam lekko łydki, wypchnęłam do przodu biodrami i galop. Spokojna jazda, szlifujemy galop roboczy, przejścia do kłusa i do stępa. Bardzo dobrze. Kilka zwykłych zmian nóg i zaczynamy wydłużenie kroku w galopie. Wiara się rozbujała i bryknęła sobie lekko kilka razy, po czym już spokojnie, w pełni opanowana dodawała i skracała wykrok na polecenie. Pochwaliłam ją i do stępa, luźna wodza, odpoczywamy chwilę przed przejechaniem programu. Elementy wychodziły nam dobrze, zobaczymy co będzie jak je pozlepiamy w całość. Wyjęłam z kieszeni kartkę z zapisem programu [link widoczny dla zalogowanych] i moimi drobnymi notatkami.

W końcu nabrałam wodze, pozbierałam Wi do kupy i kłus roboczy. Przy A wyjeżdżamy na linię środkową, zatrzymanie w X. Dobre przejście, koń skupiony i czuły na pomoce. Ukłon, ruszenie kłusem roboczym i przy C w lewo. Ładny, okrągły zakręt i do E. Zmiana kierunku przez 2 półkole 10 m od E do X i od X do B. Jedziemy sobie spokojnie do V. Raz nam się popsuło ustawienie, jednak szybka reakcja i korekcja sprawiły, że nie spsułyśmy całego elementu. Od V usiadłam mocniej na prawym pośladku i dałam odpowiednie pomoce do ustępowania. Wiara ładnie na nie zareagowała i jedziemy do I, gdzie na wprost i przy C w prawo. W M wyjazd na przekątną i dodanie. Bardzo ładne, moje anglezowanie też nie popsuło ogólnego wrażenia. Teraz odbicie lustrzane, czyli kłus roboczy do P, od P ustępowanie w lewo do I, na prost przy C w lewo, przekątna HXF w kłusie dodanym nawet udana, chociaż Wiara przekombinowała coś z kontaktem i usztywniła głowę podnosząc w górę. Opuściła ją dopiero po powrocie do tempa roboczego. W A przyłożyłam delikatnie łydki, zamknęłam ręce wykonując paradę i głównie od dosiadu ładne, równe zatrzymanie. Policzyłam na spokojnie do pięciu i ruszenie stępem. Dobre, płynne i spokojne, od lekkiej łydki. Od K stęp swobodny. Wiara szła płynnie, równo, swobodnie, nie tracąc lekkiego kontaktu z ręką aż do R, gdzie przejście w stęp pośredni. W K ruszenie kłusem od lekkiego przyłożenia łydki. W C cofnęłam prawą łydkę za popręg, lewą przyłożyłam mocniej do boku i wypchnęłam Wiarę w galop. Ładna reakcja na pomoce, dobre ustawienie, narożnik był częścią sporną, jednak udało mi się zepchnąć klacz na ślad i go w miarę ładnie wyjechać. Od S wolta 15 m, kobyłka ładnie ustawiona, lekka i przyjemna w prowadzeniu chętnie wykonywała praktycznie każdy element. Gdy wróciłyśmy na ścianę dodanie w galopie do K. Srokata tak się rozbujała, że cudem udało nam się wyhamować na czas, w dodatku odcinek na ten element był strasznie krótki jak na nasze potrzeby xp Trzeba będzie się w końcu przyzwyczaić. Jedziemy przekątną FXH, z przejściem do kłusa na środku. Następnie dokładnie wyjechany narożnik i jednoczesne zagalopowanie z prawej nogi. Ładna reakcja na pomoce, koń skupiony i idący do przodu, z dobrym ruchem. Traz odbicie lustrzane: w R wolta 15 m, nieco gorsza od poprzedniej, jednak w miarę zgrabna i w równym tempie, po niej dodanie, przy którym tym razem się idealnie wyrobiłyśmy i przekątna. Do kłusa przeszłyśmy tuż przed M i jedziemy w lewo. między E a B koło 20 m, kłusem anglezowanym i do tego żucie z ręki. Bardzo dobrze wykonany element, udało nam się go doszlifować w ciągu ostatnich treningów. W A wyjazd na linię środkową, zatrzymanie w X, nieruchomość, ukłon i stęp swobodny na długiej wodzy.
Rozstępowałam Wiarę przez 15 minut w derce i wracamy do stajni.

Na miejscu rozsiodłałam klacz, ubrałam w cieplejszą derkę, wyczyściłam kopyta, obejrzałam dokładnie nogi i wstawiłam do boksu, gdzie dostała jabłko, buraka i marchew. Poprzytulała się trochę do mnie, po czym jej uwagę odwróciło siano leżące w kącie boksu. Smyrnęła mnie jeszcze raz chrapami i poszła pałaszować kolację. Zamknęłam drzwiczki na zasuwę, pozbierałam i odniosłam sprzęt, a gdy minęło półgodziny od treningu dałam srokatej ostatnią dziś dawkę owsa. Poklepałam ją po szyi i poszłam ogrzać się w domku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:20, 21 Mar 2011    Temat postu:

01.01.11 - Narodziny Wanilki

Nieubłaganie zbliżał się termin narodzin Wanilii. Weterynarz oczekiwał na nią w okolicach 7 stycznia. Dwa tygodnie wcześniej Wiara miała już tzw. skurcze Braxtona-Hicksona, lecz na tyle bolesne, że sprawiały wrażenie skurczów porodowych. Jednak jak to mają w zwyczaju - ustąpiły. Gdy 31 grudnia, w sylwestra Wi dalej się wkurzała, kręciła po boksie i spoglądała na brzuch wszyscy zbagatelizowaliśmy objawy. Co prawda ktoś tam zawsze był w stajni, ale niezbyt dokładnie pilnował klaczy. Jednym wiarygodnym objawem mogłyby być powiększone wymiona. Sylwestra przeżyłam spokojnie, bo na noc przypadał mój termin. Wygodnie ułożyłam się na kocu i obserwowałam konie. Punio, Garden i Ballada spały na leżąco, Ruthless drzemał opierając się o ścianę. Reszta skubała siano lub też drzemała na stojąco. Jak najdłużej próbowałam utrzymac czujność, lecz nie udało mi się - około trzeciej odpłynęłam. Dwie godziny później obudził mnie... chyba rozsądek. Jednak okazało się, że to Joann, która cicho weszła do stajni z kubkiem kawy. Wspólnie stwierdziłyśmy - skoro nic się do tej pory nie działo, to możemy sobie na dzisiaj odpuścić. Razem udałyśmy się na górę, gdzie ogarnęłam się, wzięłam prysznic i zjadłam śniadanie. Zdążyłam chwilę podrzemać, gdy o 9 obudził mnie budzik. Stwierdziłam, że wyczyszczę konie, pośpię i wieczorem pojeżdżę. Zeszłam do stajni. Konie uporczywie dopominały się śniadania, tylko Wiarka stała jakaś taka spokojna, miała obniżoną szyję i tylko co jakiś czaspodnosiła głowę. Przez kraty zdążyłam zauważyć, że brzuch wyraźnie jej opadł. Może dzisiaj urodzi? Oby. Wszyscy na to czekamy. W paszarni przygotowałam posiłek według rozpiski, po czym po kolei rozdałam jedzenie. Do wiadra Wiary dorzuciłam dodatkowe jabłko i zdecydowanym krokiem ruszyłam do jej boksu. Uchyliłam drzwi, jak zwykle wrzuciłam zawartość do żłobu i wyszłam. Zaraz, zaraz. Coś tej Wiarki za dużo w tym boksie. Odłożyłam wiadro, odwruciłam się na pięcie, a potem ponownie weszłam do boksu. Pod samą ścianą leżało mało, łaciate zwierzątko i bacznie mnie obserwowało. Klacz bardziej była zainteresowana jedzeniem. Byłam tak oszołomiona, że nie wiedziałam co zrobić. Musiała oźrebić się, gdy nikogo nie było w stajni. Chwiejącą się dłonią wyjęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam do Joann.
- Sluchaj, bo wiesz, jest taka sprawa...yyy... Chodź szybko do stajni.
Rozmowa z trzeźwo myślącym czlowiekiem podniosła mnie na duchu. Powoli zbliżyłam się do źrebaka, sprawdziłam czy oddycha. Wszystko było w porządku. Wiara nie protestowała, mała klaczka była zainteresowana obcymi, wcale nie przestraszona. I wtedy stało się. Podciągnęła pod siebie patykowate nóżki, zrobiła bardzo skupioną minę, a potem wstała. Kilka razy machnęła ogonkiem, przekrzywiając łebek. Jo właśnie wparowała do stajni.
- To, to, to... to jest niesamowite - wykrztusiłam.
- I jakie śliczne - zauważyła moja towarzyska.
Wanilia postanowiła pokazać się w pełnej krasie - kłusowała dookoła boksu wysoko podnosząc nogi i co jakiś czas się potykając. Kiedy chciała zrobić zakręt i zanurkować pod brzuchem matki przednia noga stanęła za daleko, zad nie dogonił, a krótki kwit poprzedził piękną glebę. Wiara odskoczyła od żłobu i sprawdziła stan swojego dziecka. Uspokojona widokiem Nilki pomogła jej wstać, po czym dalej zajęła się jedzeniem.

Przeżyłam pierwsze w moim życiu narodziny źrebaka. Może nie w sposób bezpośredni, ale i tak to wielkie przeżycie. Wanilia jest w pełni sił, zdrowa, smukła i śliczna. Akceptuje ludzi, Wiara też nie przejawia argesji broniąc swojego dziecka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:21, 21 Mar 2011    Temat postu:

Trening pokazowy

Data: 08.01.11

W ramach odskoczni od ciągłego ujeżdżenia na przemian z skokami postanowiłam dziś z Wiarą pobiegać w ręku i dopracować od strony pokazowej. Potem może jeszcze w teren pojedziemy, ale na razie coś ciekawszego. Przywitałam się z końmi, Wiarę znalazłam oczywiście na padoku, od razu do mnie przyleciała.
-Cześć kochana - Powiedziałam klepiąc ją po szyi i dopinając uwiąz do kantara. Zaprowadziłam do stajni, uwiązałam, wyczyściłam, odziałam w prezenterkę, do której dopięłam uwiąz i idziemy na halę.

Była pusta, więc na dzień dobry puściłam klacz luzem i pogoniłam, by spuściła nadmiar energii. Pokłusowała, postępowała, pogalopowała i pobrykała sobie, po czym nieco zdyszana podeszła spokojnym stępem do mnie. Pogładziłam ją po czole, doczepiłam uwiąz do prezenterki i stęp. Nieco śnięty, więc lekko ją ponagliłam i przez drążki, dzięki czemu będzie ładniej podnosić nogi. Kilka przejść przez nie w obie strony i o wiele lepiej. Dałam srokatej cuksa i stęp po coraz mniejszym kółku.
W końcu niewiele brakowało nam do zwrotów na zadzie. Wiara wyraźnie zwalniała, była jeszcze nieco sztywna, więc pozwoliłam na większe kółko. Wykonywałyśmy ćwiczenie w obie strony, co jakiś czas wracając do ciaśniejszej figury. Po jakimś czasie Wiara załapała o co chodzi, rozgrzała się i bardzo fajnie wykonywała element. Czasami jej inteligencja i pojętność mnie przerażają.
Ruszyłyśmy stępem po prostej i zatrzymanie. Nierówne. No to na nowo. Znów nogi źle. Popykałam lekko bacikiem prawy tył, który stanął od czapy, klacz go poprawiła i o wiele lepiej. No to jeszcze raz. Bardzo ładnie, nogi równo, a na widok frędzelka bacika Wi uniosła kitę nieco w górę, wyciągnęła chrapki jego stronę chcąc zbadać co to jest.
Poklepałam ją i stęp. Poprawiłam ustawienie głowy, jednocześnie nie pozwalając kobyłce zwalniać. Z początku były z tym drobne problemy, Wiara dopiero po jakimś czasie załapała o co chodzi, jednak miała wyraźne trudności z takim ustawieniem przy ruchu w prawo. Musiałyśmy zrobić kilka krótkich przerw dla odpoczynku od ćwiczenia i w końcu zaczęło nam to wychodzić. czułam, że Wiara jest wystarczająco rozgrzana i skupiona na kłus.
Pogoniłam ją do tego chodu i sama zaczęłam biec. Od razu zaczęłam korygować brak energii i lekkości w chodzie. Poprosiłam Wiarę o dodanie, to zawsze poprawiało jej ruch. Sama też musiałam nieźle wyciągać nogi, aby za nią nadążyć. Po powrocie do zwykłego kłusa niebieskooka zaprezentowała, co potrafi. Rozluźniona i zrelaksowana kłusowała lekko, płynnie, z finezją, jednocześnie nie tracąc ze mną kontaktu. Zaangażowany zad sprawił, że uniosła ogon nieco w górę, tak jak należało, a moja ręka trzymana na wysokości jej klatki piersiowej ze skróconym lekko uwiązem wskazywała jej ustawienie głowy. Po jakimś czasie puściłam uwiąz luźno i Wiara zaprezentowała swoją zgrabną, długą szyjkę. Wygięła ją w łuk i żywo kłusowała obok mnie. Nagle zatrzymanie. O dziwo ładne, równiutkie stój.
-Zadziwiasz mnie niunia, zadziwiasz. - Powiedziałam dając Wiarze cukierka. Schrupała go ze smakiem, a ja złapałam oddech. Ruszyłyśmy stępem, był bardzo ładny, nie widziałam nic do korygowania. No to kłus i przez podwyższone drągi. Klacz dzielnie przez nie przechodziła, a ja sobie biegłam obok (lenistwo ;p) Od razu ładniej podnosiła nogi. Zatrzymałyśmy się i chwila odpoczynku, bo zaraz trochę pogalopujemy i koniec. Usiadłam na piasku, po chwili poległam. Wi tylko obwąchała dokładnie moją twarz i stanęła jak posąg, nieruchoma, zapatrzona.
W końcu podniosłam się i kłus. ładny, sprężysty i pełen gracji ruch. W pewnym momencie zagalopowanie. Tu było niewiele do korygowania. Szybko skończyłyśmy i w drugą stronę. Tu nieco gorzej, ale również szybko dało się wszystko skorygować i bardzo ładny, energiczny, ale i w spokojnym tempie galop.
Przeszłyśmy do kłusa, wolnego kłusa. Zrobiłyśmy po jednym okrążeniu na stronę i do stępa. Usiadłam na piasku hali, natomiast Wiarce nakazałam stępować wokół mnie po dość dużym okręgu. Postępowała sobie chwilkę, bo zdyszana nie była i do domu.

Na miejscu zamieniłam jej prezenterkę na kantar, założyłam derkę i wypuściłam ponownie na padok, niech korzysta z świeżego powietrza kobieta. Sama poszłam do siebie, gdzie padłam na wznak i nie wstałam przez dwie kolejne godziny. Nie ma się kondycji, oj nie ma.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:22, 21 Mar 2011    Temat postu:

Zgrupowanie ujeżdżeniowe

W dniach 07-21 Stycznia Wiara uczestniczyła w Zgrupowaniu Ujeżdżeniowym u Nojki.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:22, 21 Mar 2011    Temat postu:

Lekka jazda bez wędzidła

Data: 06.02.11

Ponieważ niedawno Wiara nam okulała postanowiłam zacząć jej już odpuszczać z tymi skokami. Na szczęście kulawizna była lekka, były też opoje na przodach, jednak wszystko już wyleczone, a konik szczęśliwy łazi całe dnie po padoku. Wczoraj była na lonży, wszystko ładnie, więc dziś sobie wsiądę na stępo-kłus. Wyciągnęłam z szafy zakurzony, nie ruszany od wieków sidepull, w dość dobrym stanie. W siodlarni znalazłam już zużyte, stare siodło wszechstronne (trzeba będzie je wyrzucić, a przynajmniej wymienić) z całym osprzętem, jakiś komplet ochraniaczy i bardzo ładny, dobrze utrzymany czaprak. "Tak to jest, gdy człowiek nie pomyśli i weźmie cały używany sprzęt na czyszczenie" westchnęłam i łapiąc jeszcze szczotki ruszyłam do boksu kobyły. Oczywiście Wiara latała teraz po padoku, więc złapałam uwiąz i poszłam w jej stronę. Gdy tylko wyszłam z stajni wszystkie konie podleciały do bramki. Przywitałam kolejno każdego z nich, Wiarze dopięłam uwiąz do kantara i idziemy do stajni. Klacz nieco niezadowolona skuliła się i machnęła łbem, jednak szybko się rozchmurzyła. Uwiązałam ją, wyczyściłam (była dość czysta, głównie dzięki derce) jak należy, sprawdziłam dokładnie stan jej nóg i siodłamy. Pozakładałam ochraniacze, następnie czaprak, siodło, sidepull. Zdziwienie Wiary na ogłowie bezwędzidłowe było bardzo zabawne. Międliła tym pyskiem na okrągło patrząc się na mnie głupio.
-No niunia, chodź. - Powiedziałam pociągając lekko jedną z wodzy. Wyszłyśmy przed stajnię. Poranek był ciepły i słoneczny - czuć wiosnę. Dociągnęłam popręg, ustawiłam sobie strzemiona i wsiadłam ze schodków na klacz. Wolałam jeszcze nie obciążać jej nóg w taki sposób. Ruszyłyśmy stępem na półhale.

Luźna wodza, chodzimy sobie po dużych kołach i prostych przez dłuższy czas. W końcu zaczęłam nabierać stopniowo wodze na lekki kontakt. Dziś dużo jazdy w dole. Mimo to pozbierałam ją na chwilę, potem odpuściłam, chwila długiej wodzy na kontakcie i znów zbieramy. I tak kilka razy. Zaczęłyśmy się bawić w dość duże koła, przejścia do stój, jakieś kombinacje z kontaktem. Wiara skupiona, idąca do przodu posłusznie wykonywała każdy element. Jeździłyśmy po ósemce, na długiej wodzy z lekkim kontaktem. O dziwo brak wędzidła nie stanowił najmniejszego problemu. W końcu, po 20 minutach stępowania sprawdziłam popręg, poprawiłam i łydka do kłusa.
Dużo swobody, luźna wodza, ja anglezuję (dziś bez ćwiczebnego) i sobie jeździmy. 5 okrążeń w prawo, potem 5 w lewo i zaczynamy robić duże koła...ok.20 m. Dobre ustawienie, wygięcie, koła ładne, o dobrym kształcie. Wiara chodziła z łebkiem w dole, parskając co chwila, luźniutka i spokojna. Z czasem zaczęłyśmy robić nieco mniejsze koła, jednak bez przesadyzmu - oszczędzamy się. Przejścia kłus-stęp-kłus i kłus-stój-kłus udane, płynne i miękkie. Mimo to na początku dwa spięcia, bo Wiara nie chce stać, tylko iść. W końcu trochę jazdy po ósemce, serpentynie o 2, następnie 3 łukach. Postanowiłam spróbować przejść między kłusem pośrednim, roboczym, zebranym i wyciągniętym. Oczywiście nie wszystkich po kolei. Najpierw kłus roboczy-kłus pośredni-kłus roboczy. Bardzo fajne, po zgrupowaniu u Nojca nie miałyśmy z tym większych problemów. Potem przejścia kłus pośredni-kłus zebrany-kłus roboczy. Dobrze, tylko raz się trochę poplątałyśmy. No to kłus roboczy-kłus wyciągnięty-kłus pośredni. Tu trochę gorzej, jednak po kilku próbach udało się. No to na koniec kłus zebrany-kłus wyciągnięty-kłus zebrany. Dobre skracanie się w narożnikach, reakcja na dosiad i łydkę. Wróciłyśmy na dobre do kłusa roboczego. W jednej cząstce półhali leżały drążki na kłus roboczy. Postanowiłam ponajeżdżać na nie trochę. Z tego co pamiętam wypadał jeden przejazd drążków na 2 okrążenia z kołami itp, więc na pewno klaczki nie zamęczyłam. Wi chętnie podnosiła nogi, ale bez niepotrzebnej przesady, główkę ciągle nosiła w dole, pozostając na stałym, lekkim kontakcie. W końcu kłusowałyśmy już wystarczająco długo, by zakończyć trening.
Usiadłam w siodło, napięłam mięśnie i płynny przejście. Teraz, mimo końca pracy nadal co jakiś czas zbierałam Wiarkę na kilka kroków, potem odpuszczałam. Zbierałam, odpuszczałam. Przejścia stęp swobodny-stęp pośredni, a nawet 2 razy cofanie o 3 kroki. W końcu puściłam zupełnie wodzę, poklepałam Wiarę i na luźnej wodzy kończymy. Stępowałyśmy długo, na razie w tym chodzie będzie bardzo dużo jazdy, by znów nic się nie stało. W końcu zatrzymałam niebieskooką damę, zeskoczyłam z niej, poluźniłam popręg, odpięłam strzemiona i do stajni.

Na miejscu rozsiodłałam ją, wyczyściłam, schłodziłam i umyłam nogi, wymasowałam i dałam 2 marchewki. Zamiast tradycyjnie wprowadzić klacz do boksu wzięłam w łapę uwiąz i poszłyśmy na chwilę w las. Okrężną drogą prowadziłam ją na padok, a przy okazji spędziłam miło 15 minut spacerując sobie z spokojnym, pogodnym koniem. Wpuściłam ją od drugiej strony bramką, chodzącą nieco niechętnie, jednak chodzącą. Wi postała przy mnie chwilę, następnie żwawym stępem ruszyła w stronę rżących przyjaciół.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:23, 21 Mar 2011    Temat postu:

Ujeżdżenie - Elementy klasy P

Data: 04.03.11

Pod wieczór przyszłam do stajni, wsiąść na Wiarę. Po niezłym wycisku od Etiudy, przyjemnych i dobrych skokach na Puniu oraz pracy w pocie czoła z Eterem przyszła pora na coś dość przyjemnego i lekkiego. Uzbrojona po pas w sprzęt przytuptałam przed boks klaczy. Rzuciłam wszystko na ziemię i podeszłam do niebieskookiej.
-No hej, stara. Pora ruszyć się i coś jeszcze porobić prze emeryturę - Uśmiechnęłam się nikło i zapinając uwiąz do kantara wyprowadziłam srokatą z boksu. Wyczyściłam dokładnie, odziałam w czaprak, wkładkę pod siodło, ujeżdżeniówkę, ogłowie z oliwką podwójnie łamaną i owijki, kobyłkę przykryłam derką i wyprowadziłam przed stajnię. Tam dociągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i lekko wskoczyłam na grzbiet klaczki.

Ruszyłyśmy stępem na półhalę. Dojechałyśmy w jakieś 3 minuty, więc zrobiłyśmy 2 okrążenia w lewo, zmieniłyśmy kierunek i zaczęłam nabierać wodze na kontakt, zbierać Wiarkę. Ta posłusznie podążała łebkiem, nie usztywniała się i zaczęła mielić wędzidło. Gdy się pozbierałyśmy zrobiłyśmy jedno okrążenie w stępie pośrednim i zmiana kierunku za pomocą serpentyny. Bardzo ładna. 3 okrążenia stępem pośrednim i duże koło pośrodku - bardzo ładne. No to jedziemy do narożnika i w nim mniejsze kółko. Jeszcze jedno w kolejnym narożniku i potem w połowie znów duże koło, tym razem wykonujemy dodatkowo żucie z ręki. Ładne podążanie za kontaktem, konisko skupione na pracy. Zmiana kierunku przez przekątną stępem swobodnym i potem znów stęp pośredni. Kilka wolt i innych wygięć, zatrzymań, cofania o ok.5 kroków i zdejmujemy derkę, podciągamy poprę, ruszamy na linię środkową. Od X na przemian ustępowanie w prawo i w lewo. Po 4 ustępowaniach na stronę (mówię o tych udanych) wracamy na ścianę i na przemian łopatka do wewnątrz i na zewnątrz, potem to samo robimy z zadem. Wiara dzięki zgrupowaniu u Nojki umiała wykonać jako-tako te elementy. Popracowałyśmy nad nimi trochę dłużej, potem długa wodza i jazda w niskim ustawieniu.
Jadąc w prawo ruszamy kłusem roboczym. Najpierw trochę jazdy w niskim ustawieniu po ścianach, sporadycznie przejścia do stępa na parę kroków, następnie chwila na kole w obie strony i po ósemce. Siedząc w kłusie ćwiczebnym zaczęłam na ósemce skracać wodze. Po jakimś czasie wróciłyśmy na ścianę i teraz jeździmy po liniach prostych, szlifujemy zatrzymania i ruszenia z kłusa. Po kilku korektach koń był prosty, zrównoważony i czuły na pomoce. Kłusem pośrednim zrobiłyśmy sobie 2 okrążenia, następnie zmiana kierunku przez środek ujeżdżalni i kolejne 2 okrążenia. Teraz kilka małych kół (średnica: 10 m) i dużo przejść. Żucia z ręki, slalomy, cofania, najdziwniejsze figury i kombinacje. Bardzo przyjemnie prowadziło mi się Wiarę, która skupiona, delikatna i pełna typowej dla siebie specyficznej energii uważnie słuchała moich sygnałów. Gdy poczułam, że srokata się rozgrzała włączyłam w pracę kłus zebrany. Na początku były pewne opory przed tym elementem, jednak kilka krótkich pomnień doprowadziło klacz do ładu. Gdy udało nam się doprowadzić kłus zebrany do stanu sprzed przerwy w intensywnych treningach włączyłam w pracę kłus wyciągnięty. Tu akurat nie miałyśmy żadnych obiekcji. Kilka razy wydłużyłyśmy sobie krok na przekątnych i długich ścianach przechodząc następnie w kłus zebrany i dałam Wiarce spokój. Zrobiłyśmy 2 okrążenia na długiej wodzy i po powrocie na kontakt ustępowanie w prawo na przekątnej. Potem w lewo. I znów w prawo. Bardzo ładne ustawienie, dobry kąt i równowaga. Poklepałam Wi po szyi i przy następnym okrążeniu na długich ścianach łopatka do wewnątrz. Bardzo ładna, koń zrównoważony i idący z impulsem. Zadowolona przeszłam do stępa i luźna wodza, odpoczywamy przed galopem.
Minęło nieco ponad 5 minut, po czym nabrałam wodze, pozbierałam klacz i zagalopowanie ze stępa w lewo. Duży sus do przodu, podrzucenie zadem i potem energiczny, dość żwawy galop roboczy. Zrobiłyśmy 3 okrążenia, potem 2 duże koła i galop pośredni. Znów 3 okrążenia, 2 koła i galop zebrany. Tym razem zaledwie jedno okrążenie i 2 mniejsze wolty i potem jedno okrążenie z galopem wyciągniętym na prostych. Pochwaliłam Wi i galopem roboczym wyjeżdżamy na przekątną, zmieniając kierunek. Wiara, mimo opanowanego kontrgalopu zrobiła się nieco niepewna, jednak mocniejsze łydki upewniły ją, że dobrze idzie. Zrobiłyśmy kontrgalopem jedno okrążenie i pół koła, następnie przejście do stępa. Pochwała, chwila na złapanie oddechu i w drugą stronę to samo. Galop roboczy, galop pośredni, zebrany i na koniec wyciągnięty. No i kontrgalop. Wiara ładnie, chętnie chodziła, więc wzięłam ją na ósemkę i zrobiłyśmy parę lotnych. Zadowolona poklepałam niebieskooką po szyi i dałam luźną wodzę, pozwoliłam galopować jak chce.
Pogalopowała przez chwilę trochę mocniej, potem spokojniej i do kłusa. Pozbierałam ją i na koniec jeszcze kilka ustępowań, łopatek i trawersów w kłusie. Z początku nie były zbyt dobre, szczególnie trawersy, jednak z czasem wychodziły coraz lepiej i lepiej. W końcu puściłam wodze, zrobiłam 2 okrążenia i do stępa. Występowałam przykrytą derką klacz w 15 minut i wracamy do stajni.

Rozsiodłałam Wiarę, wyczyściłam gdzie trzeba było, przykryłam cieplejszą derką i wypielęgnowałam jej nóżki wraz z kopytkami. Dopieszczonego i pojeżdżonego konia odstawiłam do boksu, sama pozbierałam sprzęt i odniosłam na miejsce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:24, 21 Mar 2011    Temat postu:

Chwila czworoboku i terenu grupowego

13 MARCA 2011
KLIK


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:24, 21 Mar 2011    Temat postu:

Przejażdżka po lesie

Data: 19.03.11

Przyszłam do Wiary. Specjalnie dla niej zrezygnowałam z jednego spotkania i przyszłam spędzić z staruszką parę minut na spokojnej przejażdżce w terenie, takiej lekkiej. Parę minutek stępo-kłusem i chwilka galopu na kantarku. Gdy przyszłam srokata leżała w boksie. Ostatnio robiła to coraz częściej. otworzyłam drzwi i na kuckach podeszłam do niej.
-Hej złotko. - Powiedziałam gładząc niebieskooką po czole. Lekko skubnęła moją drugą dłoń i spojrzała swoimi czystymi, mądrymi i bystrymi oczętami, pełnymi radości i ogników temperamentu. Przytuliłam się do niej, emanowała takim niezwykłym ciepłem, które odczuwałam tylko od niej i Punia, powoli zaczynałam czuć coś takiego od Etiudy i Etera, jednak ogier nie jest zbyt przytulaśny, a Etka cóż...krótko się znamy, a temperamentem nie ustępuje mojej złośnicy. Po chwili takiego leżenia wyszłam z boksu i powędrowałam po szczotki, kantarek sznurkowy i linę. Gdy przyszłam, Wiara nadal leżała. Weszłam z kantarkiem w ręku, kucnęłam i założyłam na jej szczupły łepek.
-No, wstajemy kochana. - Powiedziałam machając dłońmi w górę, wykonując typowy dla podnoszenia gest. Wi usiadła i spojrzała na mnie wesoło. Powtórzyłam gest i konisko stało przy mnie, skubiąc uporczywie rękaw. Wyszłam z boksu, srokata za mną. Zdjęłam jej derkę i szybko przeczesałam kolejno każdą z szczotek, na nowo przykryłam derką i doprowadziłam do ładu jej kopyta. Poklepałam po szyi, dopięłam do kantarka linę i z ziemi wdrapałam się na grzbiet Wi.

Stepem wyjechałyśmy drugimi drzwiami stajni, prowadzącymi do bramy wyjazdowej z AA. Bez wahania ją pokonałyśmy i po chwili stępowania przy ulicy odbiłyśmy w lewo, na lekko pagórkowaty, typowo łąkowy teren. Postępowałyśmy sobie z 10 minut, wjechałyśmy w głąb łąk i pastwisk, z dala od ulic i miast. Przyłożyłam delikatnie łydki i ruszyłyśmy sobie lekkim, roboczym kłusem. Wiara parskała dość często, była rozluźniona i wyraźnie zadowolona. Robiłyśmy sobie dość częste postoje, odpoczynki, aż dotarłyśmy na nasza ulubioną łączkę. Niewielkich rozmiarów, z jeziorkiem i płytkim strumyczkiem i mostkiem nad nim, późną wiosną i latem była niezwykle urokliwym miejscem. Aktualnie zaczynały tam kwitnąć drzewa owocowe na najróżniejsze kolory, jednak przeważała biel. Ciekawe, że mimo niezapięknej pogody już kwitną. Pokręciłyśmy się między nimi, w końcu z kłusa ruszyłyśmy dość szybkim galopem na wskroś łąki, po jej części z dość gęsto rozmieszczonymi kwitnącymi drzewami. Pęd powietrza, parskanie konia i płatki kwiatków lecące wokoło to było to, czego mi tak brakowało. Poczułam namiastkę tej wolności. Zwolniłyśmy do stępa i po dość stromym, coraz bardziej piaszczystym zboczu zjechałyśmy w dół, na plażę. Wiał dość chłodny Wiatr, słońce właśnie zatapiało się w taflę wody. Wiedząc, że lada chwila będzie ciemno puściłam Wiarę galopem wzdłuż morza. Najpierw pogalopowałyśmy po piachu, potem chwilę po wodzie i do kłusa. Po jakimś czasie zatrzymałyśmy się, zasiadłam i padłam na piach z ogromnym uśmiechem na twarzy. Wiara, korzystając z okazji wytarzała się obok mnie i leżała sobie spokojnie, przysypiając z lekka. Gdy słońca praktycznie nie było widać wstałam, podeszłam do klaczki i usiadłam okrakiem na jej grzbiecie. Wiara wpierw usiadła, potem podniosła się z ziemi i otrzepała z piachu tak, że cudem nie zleciałam. Spokojnym stępem ruszyłyśmy w górę, prosto do stajni, zajeżdżając do bramy z innej strony. Były momenty kłusa, parę kroków galopu, jednak przeważał spokojny stęp.
W końcu dotarłyśmy do stajni. Filip, blady jak ściana podbiegł do nas, gdy tylko usłyszał miarowe, ciche stąpanie kopyt po betonie.
-Gdzie wy byłyście?! Myślałem, że się zgubiłyście w tych czeluściach! Przecież jest ciemno jak...nie powiem gdzie - Wykrzyczał, dopiero pod koniec się opanowując.
-Oj Filip...To już na spacer iść nie można? Przecież wiesz doskonale, że ja bym z zamkniętymi oczami trafiła w większość punktów orientacyjnych tych terenów - Odparłam z bananem na twarzy.
-No ale...uszanuj trochę moje nerwy, skąd mogłem wiedzieć, że którejś z was coś się nie stało? - Powiedział już spokojnym głosem, gładząc Wiarę po czole.
-No dobrze, przepraszam Cię - Powiedziałam z przepraszającą miną.
-No okej, następnym razem zabieraj ze sobą chociaż komórkę, bo dziś zostawiłaś ja w aucie. - Odrzekł, po czym powędrował w stronę pastwisk, by zebrać w końcu konie.

Wjechałam na Wiarce do stajni. Lekko zsunęłam się z jej grzbietu, oczyściłam ją z piachu, poprawiłam co trzeba i zdjęłam kantarek z głowy.
-No kochana, wchodź do domku - Powiedziałam wskazując dłonią klaczy jej boks. Posłusznie podreptała do niego, jednak szybko się obróciła i zaczęła domagać jakiegoś smakołyka. Nie odmawiając podarowałam jej buraka, chwilę drapania po szyi i gładzenia po czole, aż w końcu zamknęłam drzwi boksu i poszłam do domu, napić się czegoś ciepłego i może zjeść co nieco.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.wsraurumanimus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Wiara Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin